Społeczny monitoring węszy w szkole
Skarga z 2 marca 2009 r.: Bogusława Czyżowska zarzuca dyrekcji Szkoły Podstawowej nr 1 w Krakowie brak troski o bezpieczeństwo uczniów. Pisze, że gaśnice przeciwpożarowe w budynku są przeterminowane.
W skardze z 31 marca wytyka: dyrekcja nie organizuje wyjazdów na zieloną szkołę, nie zgłasza na bieżąco w Banku Ofert Pracy dla Nauczycieli wolnych etatów, nie aktualizuje strony internetowej szkoły, nie stara się o pozyskiwanie środków z Unii Europejskiej, za to nauczyciele wymagają, by uczniowie przynosili składki na różne cele. Dodaje, że szafki z ubraniami mają niesprawne zamki przez co część ubrań leży na ziemi.
9 maja Czyżowska donosi: na lekcjach odbywają się rozmowy nauczycieli z przedstawicielami Wydawnictw Szkolnych i Pedagogicznych, a ich pojawienie się w szkole nie zostaje odnotowane w zeszycie wejść.
Bogusława Czyżowska, matka ucznia IV klasy SP nr 1, od dłuższego czasu toczy boje z dyrekcją podstawówki. Mówi, że prowadzi "społeczny monitoring" szkoły, by usprawnić zarządzanie nią. - Nie narzekam na poziom nauczania, bo ten jest dobry. Nie umieją tylko zarządzać tą szkołą - tłumaczy Czyżowska. - Dyrekcja nazywa moje kontrole węszeniem. I nigdy nie wiadomo, kiedy tam wpadnę, żeby węszyć - opowiada nam.
Sprawdza, ile nauczyciele spóźniają się na lekcje i czy wentylacja działa jak należy. - Jak rodzice innych uczniów mają problem i boją się go zgłosić dyrekcji, przychodzą do mnie - zaznacza. I przyznaje, że reaguje skargą na najdrobniejszą sprawę. Śle je nie tylko dyrekcji podstawówki, ale zawiadamia też wydział edukacji oraz Małopolskie Kuratorium Oświaty. Założyła jednoosobową Fundację św. Mikołaja i pisma podbija jej pieczątkami, bo jak twierdzi, na takie pismo, każdy urząd musi odpowiedzieć. Opowiada, że aby być bardziej skuteczną, wzięła udział w prowadzonym przez norweską firmę szkoleniu dotyczącym monitoringu oświaty. Zapewnia, że są już efekty jej monitoringu. - Szkolna świetlica otwierana jest 15 minut wcześniej, dzięki czemu dzieci nie stoją przed szkołą, uporządkowana została też sprawa szafek - wylicza.
Do prokuratury
Dyrektorce szkoły Elżbiecie Migockiej "społeczny monitoring" nie jest w smak. Niezwykła aktywność matki ucznia w krytykowaniu szkoły zaowocowała... doniesieniem na Czyżowską do prokuratury. Dlaczego? Bo dyrekcja poczuła się dotknięta licznymi zarzutami i zawiadomiła śledczych o znieważeniu funkcjonariusza publicznego (nauczyciele mają taki status od czasów ministra edukacji Romana Giertycha) "słowami powszechnie uznanymi za obelżywe".
Czyżowska o doniesieniu nic nie wiedziała. Jest zaskoczona, że dyrekcja zarzuciła jej znieważenie. - Nigdy nie użyłam obelżywych słów. Ubliżanie nie jest w moim stylu - przekonuje.
Sama dyrektorka nie chce komentować sprawy i określić, jakim zarzutem matki poczuła się znieważona. Twierdzi za to, że Czyżowska ma już wyrok za naruszanie nietykalności cielesnej nauczycielki z tej szkoły. - Sprawa została umorzona. Obróciłam panią ze świetlicy w tył, bo na mnie krzyczała, gdy przyszłam ze skargą, że nie zareagowała na konflikt pomiędzy uczniami, który doprowadził do bójki - przekonuje matka.
Precedensowe doniesienie
Doniesienie na rodzica za znieważanie nauczyciela to pierwszy tego typu przypadek w Krakowie. Małopolski kurator oświaty Artur Dzigański przyznaje, że jeśli matka trafiła do prokuratury jedynie za pisanie skarg na szkołę, może to być złym sygnałem dla innych rodziców, że lepiej nie krytykować dyrekcji.
Dyrektor Wydziału Edukacji UMK Jan Żądło usprawiedliwia dyrektorkę. - Na każdą ze skarg musiała odpowiedzieć, a to paraliżowało jej normalną pracę - zaznacza. Nie kryje, że według niego matka ucznia czepia się szczegółów, bo większość rodziców nie chodzi po szkole i nie sprawdza na przykład ważności gaśnic.
Choć rodzice uczniów SP nr 1, z którymi rozmawialiśmy, potwierdzają część zarzutów stawianych szkole przez Czyżowską (problem z szafkami, które pojawiły się dopiero w tym roku, koniec wyjazdów na zieloną szkołę czy ciągła rotacja nauczycieli), to według wydziału edukacji w szkole nic złego się nie dzieje. Żądło zapewnia, że w SP 1 przeprowadzono kontrolę, która nie potwierdziła większości skarg matki. Uzasadnienie znalazło tylko kilka "drobnych spraw". Jakich? Nie udało nam się dowiedzieć, bo - jak twierdzi Żądło - wczoraj w urzędzie nie było osoby zajmującej się tą kwestią.
Pytany, czy postawienie matki przed prokuratorem za pisanie skarg na szkołę jest słuszne, odpowiada: - Nie pamiętam treści wszystkich pism, więc trudno mi się na ten temat wypowiedzieć.
Znieważenia nie było
Tymczasem prokuratura odmówiła dyrekcji podstawówki wszczęcia postępowania. Zaznaczyła, że matka ma prawo do zawiadamiania urzędu miasta o zaniedbaniach w szkole i ma prawo domagać się, by urzędnicy skontrolowali placówkę. - O znieważeniu możemy mówić, gdy dochodzi do wyrażenia pogardy wobec funkcjonariusza, co ma na celu jego poniżenie. Tego w skargach matki na szkołę nie dopatrzono się - mówi prokurator Janusz Hnatko z Prokuratury Okręgowej w Krakowie.
Mimo zażalenia dyrekcji szkoły decyzję prokuratury podtrzymał sąd.
Czyżowska zapowiada, że jej "społeczny monitoring" będzie trwał jeszcze dwa lata, dopóki jej dziecko nie zakończy nauki w tej szkole.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
|