ISSN 2081 - 6375
 
 
 
Nawigacja
Aktualnie online
bullet.png Gości online: 7

bullet.png Użytkowników online: 0

bullet.png Łącznie użytkowników: 31,083
bullet.png Najnowszy użytkownik: monklo

Ostatnie komentarze
bullet.png Edukacja zdrowotna j...
bullet.png Kto będzie miał kw...
bullet.png [url]https://glos.pl...
bullet.png Dostałam podwyżkę...
bullet.png Podziwiam wychowawcz...
bullet.png Nie dość, że tak ...
bullet.png Z tego co piszesz wy...
bullet.png pracuje jako pedagog...
bullet.png Ciekawe co z godzin...
bullet.png świetne artykuły b...
 
Samorządy płacą za rządowe absurdy dotyczące oświaty
 


Samorządy płacą za rządowe absurdy dotyczące oświaty

W Sejmie trwają prace nad obywatelskim projektem ustawy, która ma zagwarantować miejsca w przedszkolach wszystkim dzieciom już od drugiego roku życia.Czy to dobry pomysł?
Nie. Obecnie nie mamy możliwości zapewniania miejsca wszystkim trzylatkom i czterolatkom, a co dopiero dwulatkom. Cel jest bardzo piękny, ale na dzień dzisiejszy nie do zrealizowania.
Dlaczego?
Nie mamy na to pieniędzy, a rząd też nie zgodzi się na przyznanie samorządom subwencji oświatowej dla przedszkoli. W dodatku musielibyśmy zwiększyć liczbę pracujących tam nauczycieli, bo jednocześnie byłoby w przedszkolach więcej grup.
Ale rodzice będą mogli żądać miejsca w przedszkolu?
Prawo, którego nie będzie można od nas wyegzekwować. Nawet jeśli będzie możliwość posyłania dwulatków do przedszkola, to ten obowiązek nie zostanie przez gminy zrealizowany ze względów wyłącznie lokalowych. Dyrektor przedszkola będzie w pierwszej kolejności przyjmował najstarsze dzieci. A rodzicom dwulatków tłumaczył, że nie ma już miejsc. To będzie pozorne rozwiązanie. Dlatego lepsza jest propozycja ministra pracy i polityki społecznej dotycząca tzw. domowych żłobków.
Ale przecież sześciolatki za dwa lata obowiązkowo pójdą do szkoły. To nie zwolni miejsc w przedszkolach?
To niewiele zmieni, bo już od przyszłego roku ich miejsca zajmą pięciolatki. To im będziemy musieli obowiązkowo zapewnić tam naukę. A obecnie nie wszystkie uczęszczają do przedszkoli. Ponadto nasze szkoły są gotowe na przyjmowanie sześciolatków już teraz. Mimo naszych zachęt rodzice wciąż wybierają jednak przedszkola.
Może tak się dzieje, bo gminy oszczędzają na szkołach. Dlaczego często pozwalają na naukę w przepełnionych klasach?
Nie mam nic przeciwko, aby minister edukacji narodowej określił maksymalną liczbę uczniów, jaka może się uczyć w jednym oddziale. Taka zmiana nie jest jednak na rękę resortowi, bo domagalibyśmy się subwencji oświatowej dzielonej według innych zasad.
Jakich?
Obecnie otrzymujemy ją w przeliczeniu na jednego ucznia. Ministerstwa już nie interesuje, czy będziemy zatrudniać 20 nauczycieli, czy też 40. Dlatego niektóre samorządy pozwalają na naukę w przepełnionych klasach, bo wtedy zatrudniają mniej nauczycieli. To rządowy system wyliczania subwencji zmusza nas do takich kuriozalnych często działań. Zdaję sobie sprawę, że dla nauczyciela prowadzenie klasy 34 osobowej jest bardzo dużym wyzwaniem. Jest to jednak czasami nieuniknione. Gdy samorządy przejmowały szkoły, pieniądze z subwencji wystarczyły na wszystko – pensje, utrzymanie i remonty szkół. Obecnie subwencja oświatowa nie pokrywa nawet 40 proc. wydatków gmin na edukację.
Dodatkowe oszczędności to też zwiększenie pensum nauczycielskiego. Obecnie nauczyciele muszą pracować zaledwie 18 godzin tygodniowo. Czy należy to zmienić?
Pewnie tak, ale pensum powinno być podwyższone nie dla wszystkich po równo. Są tacy nauczyciele, którzy angażują się w pracę, przygotowują się do zajęć, sprawdzają kartkówki i mają więcej obowiązków związanych z realizacją różnych przedmiotów, a są też tacy, którzy nie mają takich obciążeń i czasami ich praca sprowadza się do tych 18 godzin tygodniowo. A pensje wszyscy mają takie same.
To może tych leniwych trzeba zwolnić?
Samorządy mogą jedynie rozmawiać z dyrektorem szkoły o jakości kształcenia, ale nie mogą go zmuszać do zwolnień konkretnych osób. Większość nauczycieli, zwłaszcza tych młodych, przez 10 lat pracy wykonuje ją z dużym zaangażowaniem. Po tym okresie gdy zdobędą najwyższy stopień awansu – nauczyciela dyplomowanego – ich zapał nagle odpływa, a dyrektor nie ma już prawie żadnych narzędzi do tego, aby ich zmotywować do pracy. Dlatego może trzeba wprowadzić okresowe odnawianie tych stopni awansu. W efekcie za złą ocenę pracy nauczyciel traciłby stopień awansu. Dodatkowo umowa z młodymi nauczycielami nie powinna być po roku podpisywana na stałe, ale dopiero po kilku latach pracy. Błędy popełniają też dyrektorzy szkół, bo dla świętego spokoju w 80 proc. przyznają wszystkim nauczycielom nagrody w takiej samej wysokości.
Co samorządy chciałyby jeszcze zmienić w oświacie?
System wynagradzania. Jest on wieloskładnikowy i mało motywujący do efektywnej pracy. A gminom przysparza wiele kłopotów. Dlatego trzeba zwiększyć płacę zasadniczą, a co za tym idzie, zlikwidować część dodatków. Dodatkowo gminy muszą zapewnić wszystkim nauczycielom średnie wynagrodzenie bez względu na to, jak oni pracują. Ten przepis jest absurdalny. Przecież np. policjant czy urzędnik, rozpoczynając pracę, nie ma gwarancji osiągnięcia średniej płacy.

Źródło: Dziennik Gazeta Prawna



Podziel się z innymi: Facebook Google Tweet This Yahoo
Facebook - Lubię To:


Komentarze
#1 | Tomek dnia 02. listopada 2010
Myślę, że rozumiem samorządowców - oni biją się o to, aby budżet domknąć. Oświata zaś pochłania olbrzymią część budżetu nie dając wymiernych, widocznych, "namacalnych" korzyści. Rząd coraz to nowe dodatkowe pieniądze nauczycielom obiecuje, wyrównania, a pieniędzy samorządom na to nie wysyła. Rodzi się frustracja, trzeba szukać winnych i częściowo obrywa się nauczycielom, bo są najbardziej dostępni.

Płace w oświacie rzeczywiście są dziwnie liczone. Zasadnicza to nic, awans trochę daję, ale tak na prawdę najwięcej kwotę podwyższa wysługa lat i dodatki motywacyjne (oba procentowe). Obecnie pensja w oświacie nie zależy od tego ile ktoś pracuje, robi, daje z siebie a od tego ile lat w oświacie pracuje (do tego się to de facto sprowadza).

Awans jest fikcją, papierkologią. Na szczęście rząd, ustawodawca powoli to dostrzega i trzeba mniej papierków przedstawiać. Heh, jak sobie pomyślę, że gdy zrobię jakąś podyplomówkę w "dziurze" między awansami to mi się nie liczy ... :/

Zastanawia mnie postulat nie dawania młodym nauczycielom umów na czas nieokreślony. Start w tym zawodzie jest trudny, uczelnie zazwyczaj nie przygotowują do pracy, pensja na początku jest marna (a wręcz głodowa, gdy ktoś mieszka w większym mieście) i jeszcze zabierać umowy na stałe. Z jednej strony pan z artykułu chwali młodych nauczycieli, a z drugiej chce ich po łbie walić.

Presja samorządów jest widoczna, przyzwolenie społeczne jest, IMO nauczyciele nie obronią się przed kolejnymi reformami. Zobaczymy po najbliższych wyborach do obu izb parlamentu.
#2 | Kazimierz dnia 03. listopada 2010
Tomasz napisał "obecnie pensja w oświacie nie zależy od tego ile ktoś pracuje, robi, daje z siebie a od tego ile lat w oświacie pracuje (do tego się to de facto sprowadza)". i oczywiście ma rację, ale moim zdaniem to jest sytuacja chyba nie do rozwiązania. Jak obiektywnie ocenić zaangażowanie i dobrą pracę nauczyciela, żeby móc go inaczej nagradzać?
Oczywiście powinien robić to bezpośredni przełożony, czyli dyrektor. Czy możemy z czystym sumieniem zawierzyć bezstronności i obiektywności takiej oceny?
Może oceniać na podstawie wyników nauczania jakie osiągają podopieczni danego nauczyciela? Sami wiecie, że to absurd. Wyciągnięcie "z dołka" trudnych uczniów jest więcej warte niż olimpijczycy - oni przeważnie sami sobie poradzą.
Może oceniać na podstawie ilości podejmowanych działań?
Mam przykład w jednej z nowohuckich szkół. Dyrektorka uzależniła dodatek motywacyjny od zebranych przez nauczycieli punktów. Każda wycieczka, zorganizowana impreza itp. były punktowane. Oczywiście można było przypuszczać co się stanie. Imprezy z okazji dnia dziadka, dnia wujka, dnia chrzestnego, dnia pilota, dnia mleczarza itp, itd, co drugi dzień wycieczki z sensem i bez sensu. Nie było czasu na solidną naukę. Niesnaski w gronie.
To naprawdę trudna sprawa solidnie i obiektywnie ocenić pracę nauczyciela.

A tak w ogóle to bardzo podoba mi się termin "wydajność nauczycieli", który pojawił się w newsieSmile
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Newsletter
Aby móc otrzymywać e-maile z PEDAGOG SZKOLNY musisz się zarejestrować.
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

20. kwietnia 2024 13:25
nie pytamy Smile

19. kwietnia 2024 12:12
Tak wpisali sobie do Stand. Ochr. Małol. Sprawdzić w rejestrze seksualnych może dyr. od ręki, gorzej jak wpisali o niekaralności. Wyłączyć z tego pracow. instyt. publicznych.

18. kwietnia 2024 06:53
Czy to nie absurd, że szkoły żądają od strażników miejskich, policjantów, pracowników poradni zaświadczenia, że nie są w rejestrze pedofilów, gdy przychodzą na zajęcia do szkół?

14. kwietnia 2024 11:11
Tak, u mnie też kroją etaty specjalistów.

11. kwietnia 2024 08:58
w Olsztynie bardzo

Ostatnio na forum
Najnowsze tematy
bullet.png mam te kwalifikacje?
bullet.png warsztaty dla grona
bullet.png prawnik - prawo ośw...
bullet.png poszukuję pracy - s...
bullet.png specjaliści od 1 wr...
Najciekawsze tematy
bullet.png mam te kwalifikacje? [458]
bullet.png warsztaty dla grona [47]
bullet.png poszukuję pracy ... [16]
bullet.png prawnik - prawo o... [1]