Jedna z mam na profilu „Dzieci są ważne" zamieściła wzruszający i dający do myślenia wpis, który poniósł się szerokim echem i wywołał burzliwą dyskusję: „Gdybym mogła od nowa wychowywać dziecko, częściej używałabym palca do malowania, a rzadziej do wytykania. Mniej bym upominała, a bardziej dbała o bliski kontakt. Zamiast patrzeć stale na zegarek, patrzyłabym na to, co robi. Wiedziałabym mniej, lecz za to umiałabym okazać troskę. Robilibyśmy więcej wycieczek i puszczali więcej latawców. Przestałabym odgrywać poważną, a zaczęła poważnie się bawić. Przebiegłabym więcej pól i obejrzała więcej gwiazd. Rzadziej bym szarpała, a częściej przytulała. Rzadziej byłabym nieugięta, a częściej wspierała. Budowałabym najpierw poczucie własnej wartości, a dopiero potem dom. Nie uczyłabym zamiłowania do władzy, lecz potęgi miłości."
Pod postem zaroiło się od komentarzy, bo wiele mam zadało sobie podobne pytanie i uległo temu szczeremu wzruszającemu wyznaniu. Większość odpowiedzi miała podobny wydźwięk - za swój największy sukces i wkład w wychowanie szczęśliwego dziecka mamy uważały spędzony wspólnie z dzieckiem czas.
Kiedy kilkadziesiąt lat temu rozpoczynałem pracę w szkole, mieliśmy 1200 uczniów. Do świetlicy szkolnej (działającej do godziny 16.00) uczęszczało 30-40 dzieci. Rzadko kiedy rodzice odbierali je po 15.15, 15.30. Obecnie mamy 460 uczniów, a do świetlicy uczęszcza 140 dzieci. Świetlica jest czynna do godziny 17.30. Bardzo często dzieci odbierane są o godzinie 18.00.
Podczas strajku niektórzy rodzice pytali, kiedy wreszcie się skończy, bo już nie mogą z dzieckiem w domu wytrzymać.
"Jedna z mam na profilu „Dzieci są ważne" (...)" zamieściła tekst prawdopodobnie w oryginale autorstwa Diany Loomans (2004, If I had my child to raise over again)*. Kilka lat temu zaś Amy Chua opublikowała swoja książkę "Bojowa pieśń tygrysicy".
Chociaż przekaz obu autorek wydaje się sprzeczny, to jednak łączy go (moim zdaniem) jeden ważny mianownik - świadome zaangażowanie w wychowanie dziecka.
*) To oczywiście szczegół, przywołany "dla porządku".
A ja przywołałem to "wyznanie" mamy (w sumie nieistotne, czy to jej własne słowa, czy zapożyczone - najistotniejsze, że się pod nimi podpisała) i opatrzyłem je komentarzem z myślą o coraz częstszych pretensjach rodziców (szczególnie w kontekście strajku), co do jakości naszej pracy z ich pociechami.
Wiecie, że pewnie większość z nas dzięki strajkowi poświęciła swoim dzieciom o wiele więcej czasu, niż było do tej pory Nareszcie nasze pociechy były dla nas najważniejsze, nie słyszały słów: potem, za chwilę, tylko skończę, tylko policzę, tylko wydrukuję, tylko wpiszę lub napiszę, tylko zadzwonię itp.
Powered by PHP-Fusion copyright (c) 2002 - 2017 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3 56,299,608 unikalne wizyty