Wielka kasa
- Jest kryzys gospodarczy na świecie - to są efekty tego kryzysu - powiedział Boni dziennikarzom po spotkaniu z przedstawicielami związków zawodowych w oświacie.
Jak poinformował proponowana przyszłoroczna podwyżka dla nauczycieli kosztowałaby budżet państwa 1,6 mld zł. - Nie ma innej grupy zawodowej, nie ma drugiej takiej pozycji w budżecie na 2010 r., gdzie wzrost nakładów byłby tak znaczący - dodał Boni.
Związkowcy po spotkaniu nie kryli rozczarowania propozycją rządową. Jak mówili, spodziewali się propozycji podwyżek niższych niż w tym roku, lecz nie aż tak niskich. Swoje stanowiska mają przedstawić na kolejnym spotkaniu, które zaplanowano na 27 sierpnia.
Wcześniej zwiazkowcy spodziewali się, że w przyszłym roku będą - tak jak w tym roku - dwie podwyżki po 5 proc.
Źródło: Gazeta Wyborcza
i jeszcze na ten temat
Rząd proponuje dwie podwyżki dla nauczycieli - o 1 i o 3 proc.; "to efekt kryzysu"
Dwie podwyżki w przyszłym roku: w styczniu o 1 proc. i we wrześniu o 3 proc. - to propozycja rządu dotycząca wzrostu wynagrodzeń nauczycieli, którą przedstawił dziś związkom zawodowym szef zespołu doradców strategicznych premiera Michał Boni.
"Proponowana przez rząd podwyżka ma charakter bardziej propagandowy niż realny" - ocenił Ryszard Proksa z Sekcji Krajowej Oświaty i Wychowania NSZZ "Solidarność". Swoje stanowiska związkowcy mają przedstawić na kolejnym spotkaniu, które zaplanowano na 27 sierpnia.
Zgodnie z porozumieniem zawartym w ubiegłym roku między związkami zawodowymi działającymi w oświacie a rządem, wzrost wynagrodzeń nauczycieli w przyszłym roku miał być nie mniejszy niż w tym roku, ale parametry wzrostu miały zależeć od możliwości budżetu państwa. W tym roku nauczyciele dostali wiosną jedną podwyżkę rzędu 5 proc. Drugą mają otrzymać we wrześniu - również 5-procentową.
"Proponowana podwyżka kosztować będzie budżet 1,6 mld zł"
"Jest kryzys gospodarczy na świecie - to są efekty tego kryzysu" - powiedział Boni dziennikarzom po spotkaniu z przedstawicielami nauczycielskich związków zawodowych.
Jak poinformował, proponowana przyszłoroczna podwyżka dla nauczycieli kosztować będzie budżet państwa 1,6 mld zł. "Nie ma innej grupy zawodowej, nie ma drugiej takiej pozycji w budżecie na 2010 r., gdzie wzrost nakładów byłby tak znaczący" - dodał.
Pytany przez dziennikarzy, czy ze strony rządowej jest jeszcze miejsce na negocjacje, czy też związkowcy muszą się pogodzić z tą propozycją i ją zaakceptować, odpowiedział, że zawsze jest miejsce na negocjacje. "Trwają prace nad budżetem. Tworząc ten wielki, wielki priorytet dla nauczycieli i wzrostu ich wynagrodzeń, patrzymy też na inne grupy, wydatki i zadania" - zaznaczył Boni.
"Pojawiła się robocza, techniczna propozycja, by być może zacząć dyskusje na temat zakładowego funduszu świadczeń socjalnych nauczycieli. On jest inny w Karcie Nauczyciela, niż w Kodeksie pracy - dużo, dużo większy. Gdyby ustawić go na takim samym poziomie jak mają pracownicy wszystkich innych zawodów i branż, to wtedy uzyskane z tego tytułu środki - w skali między 700 - 800 mln zł - mogłyby być włączone do wynagrodzeń" - powiedział szef doradców premiera.
"Proponowana podwyżka ma charakter bardziej propagandowy niż realny"
Związkowcy po spotkaniu nie kryli rozczarowania propozycją rządową dotyczącą podwyżek. Jak mówili, spodziewali się propozycji niższego wzrostu płac niż w tym roku, lecz nie aż tak niskiego.
"Spodziewaliśmy się, że oferta nie będzie zbyt hojna i rząd nie podtrzyma zobowiązania z ubiegłego roku, ale nie spodziewaliśmy się, że będzie tak źle" - powiedział Ryszard Proksa. Przypomniał, że jeden procent średniej płacy nauczyciela to 30 zł. "Proponowana przez rząd podwyżka ma charakter bardziej propagandowy niż realny" - ocenił.
"Przeanalizujemy propozycję rządową i wtedy podejmiemy stanowisko" - powiedział przewodniczący Branży Nauki, Oświaty i Kultury Forum Związków Zawodowych Sławomir Wittkowicz. Zaznaczył, że propozycja dotycząca wzrostu wynagrodzeń nauczycieli jest korzystniejsza od propozycji dla innych przedstawicieli sfery budżetowej. "Chcemy też, by strona rządowa przeanalizowała naszą propozycję - zwiększenie udziału płacy zasadniczej w średnim wynagrodzeniu nauczycieli" - dodał.
"1-procentowa podwyżka to realnie podwyżka na poziomie zera"
Prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz podkreślił, że związkowcy i nauczyciele zdają sobie sprawę z sytuacji, w jakiej jest budżet państwa. "Byłoby wyrazem braku rozwagi, gdybyśmy nie dostrzegali tego, z jakimi problemami boryka się budżet. Powiem więcej, z jakimi problemami borykać się będzie budżet jeszcze w tym roku (...), ale wydaje się, że jest jeszcze przestrzeń do rozmowy na temat skali wzrostu wynagrodzeń w przyszłym roku" - zaznaczył.
Jak mówił, nim ZNP podejmie stanowisko, "chce zapytać tych, których sprawa bezpośrednio dotyczy, czyli samych nauczycieli, jaka jest ich opinia na temat propozycji rządowej". Według Broniarza, 1-procentowa podwyżka w styczniu to realnie, po uwzględnieniu inflacji, "podwyżka na poziomie zera", zaś podwyżka 3-procentowa we wrześniu oznacza w przypadku nauczycieli dyplomowanych wzrost średniego wynagrodzenia na poziomie 120 zł, a w przypadku nauczycieli stażystów - 60 zł.
W wyniku ubiegłorocznych negocjacji rząd zapowiedział w tym roku dwie podwyżki dla nauczycieli. Jedna z nich została już zrealizowana: wiosną płace zasadnicze nauczycieli stażystów wzrosły o 390 zł brutto, kontraktowych - o 220 zł brutto, mianowanych - o 100 zł brutto i dyplomowanych o 125 zł brutto. We wrześniu nauczyciele mają dostać drugą podwyżkę (od 90 do 125 zł brutto w zależności od stopnia awansu zawodowego).
źródło: Gazeta Prawna
|