MEN wraca do prac nad bonem edukacyjnym. Nowym wiceministrem edukacji jest od tygodnia 46-letnia Lilla Jaroń, była dyrektorka wrocławskiego wydziału oświaty. Minister edukacji Katarzyna Hall powierzyła jej najważniejsze departamenty w resorcie: funduszy strukturalnych oraz departament strategii. Oficjalnie nowa wiceminister jako pierwsze zadania dostała: uporządkować kulejący System Informacji Oświatowej i lepiej zorganizować wydawanie pieniędzy unijnych.
Rzecz w tym, że Jaroń we Wrocławiu wprowadzała od 2003 r. system finansowania szkół oparty na zasadzie bonu oświatowego. Polega na tym m.in., że liczba etatów dla nauczycieli zależy od liczby uczniów.
Z kolei bon oświatowy to jedno ze sztandarowych, wyborczych haseł Platformy Obywatelskiej. Oprócz posłania sześciolatków do szkół i racjonalizacji programów szkolnych w gimnazjach i liceach bon miałby zwiększyć konkurencję między szkołami przez to, że więcej pieniędzy dostałaby ta, do której zechce chodzić więcej uczniów. Miałby też dać większy wpływ rodzicom na politykę szkoły, w której uczy się ich dziecko. Roczne utrzymanie jednego ucznia w szkole kosztuje od 3,5 tys. do 15 tys. zł. Zależy od wielkości i typu szkoły.
Kiedy na początku kadencji, w grudniu 2007 r., min. Hall powiedziała o tym pomyśle w Sejmie, wybuchła awantura. Przeciw była i opozycja, i PSL, a nauczyciele z ZNP wyszli w proteście na ulice.
- Gdyby wprowadzić bon bezpośredni, czyli że uczeń dostaje do dyspozycji pieniądze i tak wybiera sobie szkołę, to by mogło doprowadzić do zamknięcia wielu placówek, szczególnie na wsi. Na to naszej zgody nie będzie - mówił nam wczoraj poseł Tadeusz Sławecki, który odpowiada za edukację w PSL.
Sławomir Broniarz, prezes ZNP: - Skutek bonu może być taki np., że rodzice zabiorą dzieci ze szkół w tzw. trudnych dzielnicach, a wtedy w takich szkołach zostaną tylko uczniowie z problemami. I jeszcze nie będzie pieniędzy.
I teraz pieniądze z budżetu państwa "idą za uczniem" - w ten sposób, że tzw. subwencja oświatowa wypłacana jest samorządom na każdego ucznia. Z tym, że inne pieniądze dostaje uczeń na wsi niż w mieście, inne też w zależności od typu szkół i etapu nauczania. Potem te pieniądze wydziela samorząd według własnego systemu (i może być tak, że popularna szkoła z dużą liczbą uczniów i dobrymi wynikami boryka się z problemami finansowymi).
Taki system opracował rząd AWS-UW. I według Mirosława Handkego, ministra edukacji w tamtym rządzie, to już jest bon. Do reszty zdaniem byłego ministra nie należy się wtrącać, żeby nie odbierać samorządom swobody.
Co dokładnie znaczy dla Platformy hasło "bon oświatowy" Platformy? Tego jak dotąd nikt nie określił.
- Trzeba zrobić tak, żeby to nie samorządy według uznania finansowały szkoły, tylko rodzice. Jak do tego dojść - ma wymyślić nowa wiceminister - mówi "Gazecie" anonimowo urzędnik z MEN.
- Czy bon zostanie wprowadzony? - pytamy min. Hall.
- Od idei bonu nie odstąpiliśmy. A pani Jaroń rzeczywiście bardzo sobie z tym dobrze poradziła we Wrocławiu - odpowiedziała tylko.
- Nie było o tym wprawdzie ostatnio mowy, ale Platforma nie zrezygnowała z bonu edukacyjnego. W Sejmie w każdej chwili może zacząć nad tym pracę specjalna podkomisja - mówi Andrzej Smirnow, przewodniczący sejmowej komisji edukacji.
Na początku kadencji min. Hall zapowiadała, że MEN wprowadzi bon edukacyjny w 2011 r.
Mam ucznia z orzeczeniem o spectrum autyzmu, od paru miesięcy nie chodzi do szkoły. Pojawiło się nowe orzeczenie o zagrożeniu niedostosowaniem i spektrum. Czy mamy nowy IPET, czy wystarczy aneks
Powered by PHP-Fusion copyright (c) 2002 - 2017 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3 62,052,301 unikalne wizyty