ISSN 2081 - 6375
 
 
 
Nawigacja
Aktualnie online
bullet.png Gości online: 3

bullet.png Użytkowników online: 0

bullet.png Łącznie użytkowników: 31,084
bullet.png Najnowszy użytkownik: agata4523

Ostatnie komentarze
bullet.png Edukacja zdrowotna j...
bullet.png Kto będzie miał kw...
bullet.png [url]https://glos.pl...
bullet.png Dostałam podwyżkę...
bullet.png Podziwiam wychowawcz...
bullet.png Nie dość, że tak ...
bullet.png Z tego co piszesz wy...
bullet.png pracuje jako pedagog...
bullet.png Ciekawe co z godzin...
bullet.png świetne artykuły b...
 
Nowe rozporządzenie - stare wątpliwości. Okoliczności i konteksty
 


1999, 2004, 2006, 2009 ???

Nie wiem ile, powstałych w takim reżimie czasowym, opinii napłynęło do MEN, jaka jest ich zawartość merytoryczna, a przede wszystkim - w jakim stopniu są one reprezentatywne dla środowiska, które podmiot wysyłający firmował. Mogłem "podejrzeć" jedynie forum dyskusyjne na stronie Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Nie udało mi się dowiedzieć, czy OSKKO w wyznaczonym terminie swoje uwagi przesłało. Znalazłem jednak publikację "Po co nam zmiany w nadzorze pedagogicznym" autorstwa pani Joanny Berdzik - prezesa tego stowarzyszenia, przygotowaną do wrześniowego numeru czasopisma "SEDNO.
Magazyn dyrektora szkoły". Mam prawo sądzić, że nie są to jedynie prywatne poglądy autorki. Przeczytać tam można, "że i u nas wreszcie przyszedł czas na zmiany". Oczywiście - na zmiany w sferze nadzoru. Faktycznie - to już trzy lata minęły od poprzedniej zmiany. A tak w ogóle, to w ostatnich 11 latach będzie to już czwarte rozporządzenie w tej sprawie! (Ogłaszano je w latach: 1999, 2004, 2006 i teraz - 2009)
No cóż, skoro, jak pisze autorka "w większości krajów europejskich wzrasta rola instytucji odpowiedzialnych za ewaluację, tworzą one centralne systemy inspekcji i wszędzie tam widać wyraźną tendencję do standaryzowania kryteriów ewaluacji", to wszak Polacy nie gęsi, swój rodzimy, rządowy system ewaluacji pracy szkół też posiadać muszą!
W zakończeniu swego artykułu pani Berdzik napisała: "Jedno jest pewne: z podjęciem działań na rzecz zmiany nadzoru pedagogicznego nie powinno się dłużej czekać. Proponowane zmiany pozwolą na osiągnięcie celu, jeśli tylko wszyscy uczestnicy zmiany będą w nich aktywnie uczestniczyli, ucząc się nowych zadań i mając przekonanie, że ich wypełnianie wpłynie na jakość polskich szkół i tym samym na lepsze warunki edukacji naszych uczniów. A o to toczy się przecież gra!"
Z lektury tej publikacji wypływa oczywisty wniosek, że liderka najliczniejszej struktury zrzeszającej środowisko osób odpowiedzialnych za pracę polskich szkół w pełni popiera rozwiązania zawarte w projekcie rozporządzania w sprawie nadzoru pedagogicznego.
Na pewno nie można odmówić słuszności jej stwierdzeniu, że całe przedsięwzięcie powiedzie się tylko wtedy, gdy wszyscy uczestnicy zmiany będą w nich aktywnie uczestniczyli. Tak więc przed pomysłodawcami i zwolennikami tej kolejnej wersji walki o jakość pracy szkół i placówek oświatowo-wychowawczych ogromne zadanie przekonania, a następnie wyedukowania w tajnikach warsztatu ewaluacji nie tylko kilkuset wizytatorów-ewaluatorów, ale przede wszystkim tysięcy dyrektorów szkół i placówek w całym kraju. Co do edukacji, to jak można przeczytać w uzasadnieniu projektu, na ten cel, w latach 2009 - 2013, z Europejskiego Funduszu Społecznego zostanie spożytkowana kwota 16 065 400,00 zł. I o to też pewnie będzie toczyć się gra. Już widać pierwszych chętnych. W Internecie znalazłem instytucję, która nie czekając na podpisanie rozporządzenia (czyżby z dobrze poinformowanych źródeł wiedziała, że konsultacje społeczne, to taka obrzędowość, która na treść aktu prawnego nie wpłynie), już zaprasza na szkolenia! Owo, zrzeszone w Polskiej Izbie Firm Szkoleniowych, centrum kompetencji informuje czytelników na swej stronie www, że: "Od 1 września 2009 r. w Państwa placówce zacznie obowiązywać nowe rozp. w sprawie nadzoru pedagogicznego. [.] Rewolucyjny charakter zmian i wyjątkowo krótki czas na ich wprowadzenie będzie stanowić dla Państwa uciążliwy obowiązek w natłoku wrześniowych zadań."
Ale ogłoszeniodawcy pomogą! Za niewielką kwotę 349 zł. brutto (to tylko na napoje, materiały szkoleniowe i lunch !) wybitny szkoleniowiec, specjalista w zakresie organizacji i zarządzania oświatą oraz mierzenia jakości pracy szkół a także konsultantka ds. kadry kierowniczej i mierzenia jakości pracy rozwieją wszelkie wątpliwości co do zagadnień, takich jak: formy i wymagania nadzoru, ewaluacja wewnętrzna i zewnętrzna i - to co dla dyrektorów najbardziej bolesne - obowiązkowa dokumentacja! A gdyby potencjalnych kursantów to nie przekonało, dodają jeszcze, że "do udziału w konferencji zaprosili również przedstawicieli MEN oraz ekspertów uczestniczących przy tworzeniu rozporządzenia w sprawie nadzoru pedagogicznego, którzy podpowiedzą Państwu, w jaki sposób zorganizować nadzór w szkole oraz na co należy szczególnie zwrócić uwagę w roku szkolnym 2009/2010." Zanosi się na to, że nie należy obawiać się o brak wyedukowanej kadry do nadzorowania "po nowemu"!
Ale nie tylko wyspecjalizowane w temacie instytucje mają swoje "przecieki". We wtorek, 8 września, kilka gazet i portali internetowych informowało, (za "Rzeczpospolitą") w otoczce pewnej sensacji, że "Szkoły nie tylko oceniają, ale już niedługo same będą miały cenzurki.[.] Według gazety, minister edukacji Katarzyna Hall ma na dniach podpisać rozporządzenie w tej sprawie. [.] Już od października mogą zacząć się kontrole szkół." Intryguje mnie bardzo, jaki będzie rzeczywisty finał tej kampanii. Czy rację mają ci, którzy wierzą w "obywatelskość" rządu Platformy Obywatelskiej, a to znaczy, że ministerstwo zaczeka z ostateczną decyzją do końca procedury konsultacji społecznych (w tym, podczas dwu ważnych spotkań środowiska menedżerów oświaty: XI Krajowej Konferencji Dyrektorów Szkół i VI Kongresu OSKK), uwzględni zgłaszane tam (ale i przez inne konsultujące podmioty, środowiska i specjalistów) uwagi, propozycje i zastrzeżenia, czy też okaże się, że rację mieli ci, którzy dobrze wiedzą, że każda władza wie swoje i rad niczyich nie potrzebuje!
A jest o czym podyskutować, na jakie słabe miejsca projektu zwrócić uwagę.

Kilka konkretów. Przykładowo

Nie jest moim zamiarem przeprowadzanie w tej publikacji szczegółowej analizy zapisów ogłoszonego w sezonie ogórkowym projektu rozporządzenia o nadzorze pedagogicznym. Tym bardziej, że zrobił to już w "Gazecie Szkolnej" Nr. 34 Jarosław Kordziński, obszernie prezentując treści i intencje resortu. Ja nie mogę się jednak powstrzymać od paru uwag i opinii w kilku szczegółowych kwestiach. Zwracali na nie także uwagę dyskutanci na forum OSKKO. A rzecz dotyczy, jak to zawsze, szczegółów i konkretów. Bo łatwo zapisać w rozporządzeniu, że "Nadzór pedagogiczny jest sprawowany z uwzględnieniem [.] pozyskiwania informacji zapewniających obiektywną i pełną ocenę działalności dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej oraz innej działalności statutowej szkoły lub placówki." Wiśta, wio! Łatwo powiedzieć! Ale schody zaczynają się zaraz za progiem koncepcji diagnozy typologicznej szkół. Rozporządzenie, jak to można przeczytać w projekcie, proponuje 5 kategorii (poziomów) jakości pracy szkół:
• poziom A - bardzo wysoki stopień wypełniania wymagania przez szkołę
lub placówkę,
• poziom B - wysoki stopień wypełniania wymagania,
• poziom C - średni stopień wypełniania wymagania,
• poziom D - podstawowy stopień wypełniania wymagania,
• poziom E - niski stopień wypełniania wymagania.
Aby sprawę jeszcze bardziej skomplikować, projektodawcy określają 4 obszary pracy szkoły (placówki), podlegające ewaluacji działalności dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej oraz innej działalności statutowej szkoły lub placówki.
Są to:
1) efekty działalności dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej oraz innej działalności statutowej szkoły lub placówki;
2) procesy zachodzące w szkole lub placówce służące jej rozwojowi;
3) funkcjonowanie szkoły lub placówki w środowisku lokalnym, w szczególności w zakresie współpracy z rodzicami uczniów;
4) zarządzanie szkołą lub placówką.
Daje to możliwość bardzo wielu kombinacji syntetycznej oceny szkoły, złożonej z ciągu czterech liter symbolizujących osiągany przez szkołę poziom w kolejnych czterech ocenianych obszarach. Jedna szkoła będzie określona jako "ADCE", a druga "CAED". Która z nich jest lepsza? A, no właśnie. To zależy. Nie uda się, do czego tak tęsknią niektórzy, układać z takich klocków ogólnowojewódzkich i ogólnopolskich rankingów szkół!
Nie to jednak wywołuje we mnie największe obawy. Naprawdę istotne dla obiektywizmu, ale i "diagnostyczności" ewaluacji będzie przełożenie języka narzędzia diagnozy (którym jest załącznik do rozporządzenia) na język wskaźników! Aby lepiej wyłożyć co mam na myśli, posłużę się przykładem wymagań wobec szkół oraz placówek dla pierwszego obszaru " Efekty działalności dydaktycznej, wychowawczej i opiekuńczej oraz innej działalności statutowej szkoły lub placówki"
Zamieszczona w załączniku do rozporządzenia tabela zawiera w trzech kolumnach zapisy wymagań w tym obszarze i ich charakterystykę dla dwu poziomów: "D" i "B". Drugie wymaganie określono następująco: "1.2. Uczniowie nabywają kompetencje kluczowe." Obok charakterystyka tego wymagania dla oceny "D" (stopień podstawowy]: "Uczniowie nabywają kompetencje kluczowe. W szkole lub placówce diagnozuje się i analizuje osiągnięcia uczniów - wyciąga i wdraża wnioski z analiz." W kolejnej kolumnie czytamy, że aby zakwalifikować szkołę do oceny "B" ( stopień wysoki) musi ten wskaźnik być opisany słowami: "W szkole lub placówce analizuje się osiągnięcia uczniów w kontekście wykorzystania przez nich możliwości rozwojowych. Rozwój szkoły lub placówki oparty jest na systemowych i pogłębionych analizach uzyskiwanych wyników. W szkole lub placówce dostrzegane są możliwości uzyskiwania przez uczniów lepszych wyników, formułowane i wdrażane wnioski przyczyniają się do poprawy wyników klasyfikowania i promowania uczniów."
Czy Szanowni Czytelnicy dostrzegają, że w charakterystyce dla "B" zginęły gdzieś umiejętności kluczowe? To w oparciu o jakie wskaźniki ( bo dla mnie wskaźnikiem są tu właśnie umiejętności kluczowe) można przyznać w tym wymaganiu szkole poziom "B"?
Jeśli nie wszyscy przypominają sobie w tej chwili, co kryje się pod hasłem "umiejętności kluczowe" - śpieszę z podpowiedzią. Umiejętności określane jako kluczowe, to :
1. Planowanie, organizowanie i ocenianie własnego uczenia się.
2. Skuteczne porozumiewanie się w różnych sytuacjach.
3. Efektywne współdziałanie w zespole.
4. Rozwiązywanie problemów w twórczy sposób.
5. Sprawne posługiwanie się technologią informacyjną
Tych pięć umiejętności (kompetencji) uczeń może przejawiać na czterech poziomach (lub, jak piszą inni - w 4 etapach). Przykładowo - dla pierwszej z wymienionych powyżej umiejętności są one tak określane:
Etap 1 Uczeń podejmuje próby wykonania zadania.
Etap 2 Potrafi określić cel ogólny zadania i kolejność wykonywanych prac.
Etap 3 Potrafi zdobyć brakujące i dostępne informacje.
Etap 4 Uczeń potrafi ocenić wyniki i porównać je z zamierzonym celem.
Mamy więc sytuację, w której wizytator prowadzący zewnętrzną ewaluację szkoły musi podjąć decyzję jaki poziom przypisać badanej szkole, nie mając wskazówek, czy wszystkie one mają być zarejestrowane, u jakiego procentu uczniów tej szkoły, i - co jest tu najważniejsze - na którym etapie (poziomie) ich nabycia! Nie pytam już, jakim narzędziem poziom tych umiejętności będzie mierzony w zespole 4 różnego typu szkół, w którym naukę pobiera ponad 800 uczniów!
I mógłbym tak jeszcze długo analizować poszczególne wymagania, ujawniając ich "abstrakcyjność" w świetle konieczności przetransponowania ich na język wskaźników. [Wskaźnikiem jakiegoś zjawiska Z jest takie zjawisko W, którego zaobserwowanie pozwala nam, z prawdopodobieństwem wyższym od przeciętnego, określić, iż zaszło zjawisko Z (S.Nowak)] Pierwszy z brzegu przykład: Jakimi wskaźnikami (oczywiście pamiętając o tym, że będą tym narzędziem "ewaluowane" szkoły podstawowe, gimnazja, licea, technika i zawodówki, w wielkich metropoliach, małych miasteczkach i wioskach) będą stwierdzali wizytatorzy wystąpienie (i "natężenie) wymagania: "Prowadzone są działania służące wyrównywaniu szans." Bo w tabelce dla poziomu "D:" zapisano: "Uczniowie mają szanse uzyskiwania sukcesów edukacyjnych na miarę ich możliwości i aspiracji."
Jestem ciekaw, jak na szkoleniach nasi krajowi specjaliści zoperacjonalizują te zapisy: "Szanse uzyskiwania sukcesów" (to znaczy - co, gdzie i dla kogo jest sukcesem?) albo "Na miarę możliwości i aspiracji." (Gdzie by się tam znalazł Jaś Mela?)

Po co to wszystko, czyli dlaczego nadal kuratorzy?

Nie pierwszy raz piszę o nadzorze pedagogicznym i funkcji kuratorów oświaty. Stali czytelnicy "Gazety Szkolnej" powinni pamiętać moje artykuły na te tematy. I tak - w numerze 39-40/2007 pod tytułem "Jest nadzieja na dokończenie reform" pisałem: "Rozpocznę od tego, do czego zobowiązały się obie tworzące rząd partie w swych programach wyborczych.[.] Platforma Obywatelska proponowała powołanie rad oświatowych szkół, które spełniałyby funkcje powiernicze i nadzorcze.
Jednocześnie zapowiadała wzmocnienie pozycji dyrektora szkoły. [.] Dochodzi do tego zapowiedź zlikwidowania kuratoriów i zastąpienia ich niezależnym nadzorem gwarantującym odpolitycznienie. Nadzór ten miałby działać na wzór obecnego systemu komisji egzaminacyjnych." Nie ja jeden miałem takie nadzieje. Do dziś można przeczytać na stronie "Zarządzanie Szkołą od A do Z" taką oto notatkę datowaną na 02.01.2008: "Likwidacja urzędu kuratora?
Zdaniem minister edukacji, możliwa jest likwidacja urzędu kuratora. Według planów MEN, nadzorem pedagogicznym zajmą się wtedy Okręgowe Komisje Egzaminacyjne. Resztą zadań dotychczas wykonywanych w kuratoriach mają się zająć wojewodowie oraz samorządy lokalne."
Wiosną tego samego roku, w "Gazecie Szkolnej" Nr. 12/2008 pojawił się mój kolejny artykuł, zatytułowany "Edukacja dojrzała do uwolnienia się z kurateli." Po przypomnieniu obietnic premiera (W swym ekspoze premier Tusk mówił: "Musimy [...] zaufać także w procesie edukacji ludziom, nauczycielom, samorządowcom, pracodawcom. Ich wiedza o potrzebach jest większa niż wiedza na ten temat urzędów centralnych.") przeszedłem do sprawy kuratoriów, pisząc: "Wróćmy jednak do istoty sprawy.
Komu, i do czego, potrzebne jest kuratorium, takim jakim ono jest od niepamiętnych czasów? Bo właśnie ten fakt, że było "od zawsze", może się okazać istotnym argumentem za jego zachowaniem.[.] Najbardziej zastanawiające w tym wszystkim jest samo połączenie ze sobą tych dwu słów: nadzór pedagogiczny. Nie razi mnie zestawienie słów: nadzór budowlany, nadzór inwestorski, ale pedagogiczny?
W języku polskim słowo "nadzór" oznacza "sprawowanie kontroli, pilnowanie ludzi bądź rzeczy". Czy można w trybie administracyjnym pilnować tak zróżnicowanych i subtelnych procesów, jak proces uczenia się czy wspieranie rozwoju człowieka? Można, i nawet należy nadzorować funkcjonowanie instytucji, w tym także szkół i placówek oświatowych, w zakresie przestrzegania w nich obowiązującego prawa. Tylko czy należy nazywać to nadzorem pedagogicznym?"
A dalej zaproponowałem wizję przyszłości, która wynikała z obietnic rządzącej partii: "W moim głębokim przekonaniu jakiś organ administracji rządowej na szczeblu wojewody, działający w imieniu tego rządu na terenie województwa, jest potrzebny.[.] I nie jest istotne, czy urząd taki byłby kolejnym wydziałem urzędu wojewódzkiego i nazywałby się, podobnie jak wydział polityki społecznej - wydziałem polityki edukacyjnej, czy też zachowałby swą tradycyjna odrębność i nazwę kuratorium oświaty. Wszystkie pozostałe zadania (nie będące nadzorem formalno-prawnym) przejęłyby organy społeczne (Wojewódzkie Rady Oświatowe), ośrodki pomiaru jakości pracy szkół, samodzielne lub będące częścią dotychczasowej sieci okręgowych komisji egzaminacyjnych, badające stopień realizacji standardów jakości kształcenia. Pozostałe zadania, takie jak: organizacja olimpiad konkursów, turniejów, przeglądów oraz innych form współzawodnictwa i prezentacji osiągnięć uczniów szkół na obszarze województwa, a także badanie potrzeb nauczycieli w zakresie doskonalenia oraz inicjowanie i koordynuje działań związanych z doskonaleniem.

Czy taka wizja jest możliwa do realizacji?

Czy resort edukacji zdoła przekonać całą Radę Ministrów do takiej historycznej zmiany? Czy potrafi uczynić z tych wszystkich nowo powołanych "swoich" kuratorów - likwidatorów dotychczasowych kuratoriów? Czy wykona ten następny krok na drodze, zapoczątkowanej 7 września 1991 roku uchwaleniem ustawy o systemie oświaty, która odebrała szkoły państwu i przekazała je we władanie obywateli, zorganizowanych w samorządach lokalnych, stowarzyszeniach i fundacjach? Oto jest pytanie!"
Od tej publikacji minęło kilka miesięcy. Wielu uwierzyło, że taki scenariusz jest możliwy. I poczuło się bardzo rozczarowanymi. W numerze 21-22/2008 "Gazety Szkolnej" z 10 września 2008 roku można przeczytać publikację, podpisaną "Nazwisko autora znane redakcji" (I słusznie autor(ka) zrobił(a), patrząc na to z dzisiejszej perspektywy!), zatytułowaną "Po co nam kuratoria oświaty?", który zaczyna się od słów: " Platforma Obywatelska wygrała wybory i zgodnie ze swoim programem zapowiedziała likwidację kuratoriów oświaty. I co? I nic." Jednym z wniosków, którym kończy się ta anonimowa wypowiedź jest stwierdzenie: "Kuratoria przekształcić w wydziały urzędów wojewódzkich, zatrudniające niewiele osób, które będą sprawować nadzór nad samorządami."
Dzisiaj mamy kolejna odsłonę tej "niekończącej się historii" "straconych złudzeń"!
Bo czymże innym, jak nie ostatecznym pogrzebaniem idei ograniczenia władzy kuratorów nad szkołami są owe dwa projekty rozporządzeń o nadzorze pedagogicznym i o organizacji kuratoriów oświaty. I nie do końca jest prawdą argument zwolenników tego modelu, że "w większości krajów europejskich wzrasta rola instytucji odpowiedzialnych za ewaluację. Tworzą one centralne systemy inspekcji." [J.Berdzik] Można się o tym dowiedzieć choćby z publikacji "Dyrektorzy szkół i nadzór pedagogiczny w wybranych krajach Unii Europejskiej", udostępnionej przez Polskie Biuro Eurydyce w maju 2008 roku.
Można tam przeczytać o tym jak ten problem rozwiązuje się w Anglii: "Wszystkie sprawy odnoszące się do nadzorowania programów nauczania są kierowane do Qualification and Curriculum Authority (QCA), instytucji rządowej nieposiadajacej statusu ministerstwa.[...] Nowe obowiązki władz lokalnych wynikają z legislacji kładącej duży nacisk na zapewnienie wysokiej jakości usług dla dzieci i młodzieży (Children Act, Children and Young People Plan). Władze lokalne są zobowiązane do zorganizowania niezapowiedzianych wizyt w 10% finansowanych przez nie szkół i przeprowadzenia testów.[...]Władze lokalne są zobowiązane do wyznaczenia przedstawicieli rodziców, Kościołów (Kościoła katolickiego i anglikańskiego) wchodzących w skład komisji zajmujących się edukacja. Władze lokalne działają w tym zakresie w oparciu o standardy definiowane przez DfES." Więc jednak nie rząd, i choć powołano tam instytucje ogólnokrajową, to nie ma ona statusu ministerialnego, a bieżący nadzór nad pracą szkół sprawują władze lokalne, wspierane siłami społecznymi środowiska lokalnego.
Pomińmy opisane w tym samym opracowaniu rozwiązania francuskie, gdzie, jak pisze jego autorka "Rząd zachował decydującą role w tworzeniu polityki edukacyjnej. Wypływa to z jakobińskiej koncepcji, w myśl której edukacja jest sprawą państwa."
Wartym bliższego zapoznania się z nim jest system fiński, system państwa, którego uczniowie znajdują się na najwyższych miejscach w tabelach wyników międzynarodowych badań jakości kształcenia. Oto garść informacji o tym, jak to robią Finowie: "System edukacji w Finlandii jest zdecentralizowany; główna role w systemie odgrywają władze lokalne.[.] W Finlandii nie istnieje odrębny inspektorat szkolny, a władze publiczne zrezygnowały, na początku lat dziewięćdziesiątych, z przeprowadzania inspekcji w szkołach. Placówki edukacyjne prowadza swa działalność zgodnie z celami określonymi w przepisach prawnych i ogólnokrajowymi programami nauczania. Funkcjonowanie systemu jest uzależnione od sprawnej realizacji celów określonych w podstawach programowych. Duży nacisk kładzie się zarówno na samoocenę szkół, jak i na ocenę zewnętrzna. Zgodnie z przepisami Ustawy o kształceniu obowiązkowym, która weszła w życie 1 stycznia 1999 r., instytucje edukacyjne są zobowiązane do przeprowadzania oceny własnej działalności i jej efektów. Ocena taka opiera się przede wszystkim na podsumowaniu realizacji celów zawartych w podstawie programowej, wdrażania reform pedagogicznych i programowych oraz wykorzystania zasobów. Na poziomie lokalnym i regionalnym ewaluacja może koncentrować się na ocenie
dostępności edukacji, finansowej odpowiedzialności instytucji edukacyjnych oraz realizacji lokalnej polityki w dziedzinie edukacji i kultury."

Reasumując. Chciałoby się zapytać, dlaczego rząd Platformy Obywatelskiej zdradza obywateli, w tym i wyborców - tych, którzy uwierzyli w deklaracje jej programu wyborczego i oddali na nią swe głosy? Czemu społeczeństwo, w tym system szkolny, który jest wszak jego emanacja, nie zasługuje na nic innego, jak tylko na kuratelę? Dlaczego diagnozowanie jakości pracy szkół muszą robić ad hoc przyuczani urzędnicy, najczęściej nieposiadający gruntownego wykształcenia w tej trudnej dziedzinie? Czemu nie można utworzyć niezależnych od władz (i polityki) ośrodków eksperckich, pracujących pod patronatem poważnych ośrodków naukowych, specjalizujących się w badaniach edukacyjnych? Czy tylko z powodu braku pieniędzy? Przecież na wizytatorów-ewaluatorów pieniądze są!
Smutna to lekcja wychowania obywatelskiego dla coraz bardziej świadomych tego co się dzieje wokół szkół, uczących się tam, dorastających uczniów. Nie rokuje to dobrze na przyszłość (dla Platformy głównie), gdy kolejne pokolenie młodych Polaków będzie wzrastać w konstatacji, że gdy Partia mówi, że weźmie (władzę, stanowiska) - to bierze. Ale gdy Partia mówi, że da (prawa, wolności) - to mówi.

Gazeta Szkolna Nr 37/2009


Podziel się z innymi: Facebook Google Tweet This Yahoo
Facebook - Lubię To:


Komentarze
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Newsletter
Aby móc otrzymywać e-maile z PEDAGOG SZKOLNY musisz się zarejestrować.
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

26. kwietnia 2024 19:49
Dyrektor musi takie zajęcia zapewnić, a rodzic może złożyć oświadczenie, że dziecko nie będzie z nich korzystać i tyle.

26. kwietnia 2024 19:45
długa i niepewna.

26. kwietnia 2024 19:45
Niech teraz mądry wizytator i mądry dyrektor na to odpowiedzą. Oczywiście, że rodzic może zrezygnować z zajęć rewalidacyjnych. Jest droga, żeby próbować, go "przymusić", ale

26. kwietnia 2024 13:07
Mój Dyrektor twierdzi, że nie może. Wizytator tak jej powiedział. A Rodzic zrezygnował Angry i co teraz z tym zrobić?

26. kwietnia 2024 07:49
Może

Ostatnio na forum
Najnowsze tematy
bullet.png mam te kwalifikacje?
bullet.png warsztaty dla grona
bullet.png prawnik - prawo ośw...
bullet.png poszukuję pracy - s...
bullet.png specjaliści od 1 wr...
Najciekawsze tematy
bullet.png mam te kwalifikacje? [460]
bullet.png warsztaty dla grona [47]