ISSN 2081 - 6375
 
 
 
Nawigacja
Aktualnie online
bullet.png Gości online: 14

bullet.png Użytkowników online: 0

bullet.png Łącznie użytkowników: 31,164
bullet.png Najnowszy użytkownik: Kasia 13

Ostatnie komentarze
bullet.png Edukacja zdrowotna j...
bullet.png Kto będzie miał kw...
bullet.png [url]https://glos.pl...
bullet.png Dostałam podwyżkę...
bullet.png Podziwiam wychowawcz...
bullet.png Nie dość, że tak ...
bullet.png Z tego co piszesz wy...
bullet.png pracuje jako pedagog...
bullet.png Ciekawe co z godzin...
bullet.png świetne artykuły b...
 
Jak mój syn tracił czas w elitarnej szkole
 


Jak mój syn tracił czas w elitarnej szkole

Mój syn Kacper, będąc na początku drugiej klasy gimnazjum, zmienił szkołę. Dosłownie z dnia na dzień. Porzucił gimnazjum "renomowane", w willowej dzielnicy, gdzie przy naborze wymagana jest średnia powyżej 5,0. Wybrał gimnazjum zwykłe, osiedlowe, bez progu, gdzie może się dostać każdy bez względu na oceny - choć sam ma szóstki i wygrywa konkursy.
Kacper zmienił szkołę z własnej woli, nie mając żadnych problemów z nauką i rówieśnikami. Na pierwszy rzut oka to dziwna decyzja. Nawet działanie na własną szkodę. Dlaczego więc zrezygnował z tej świetnej szkoły? Otóż życie pokazało, że żyjemy w świecie pozorów, o których wiemy, które często sami przyklepujemy, bo boimy się skrytykować, mieć własne zdanie czy wyjść przed szereg. Z naszego rodzicielskiego tchórzostwa (żeby dziecku nie zaszkodzić) korzystają dyrektorzy szkół... ale po kolei.

Zdolny uczeń, jakież to utrapienie!

Zawsze byliśmy bardziej wymagający wobec szkoły niż inni, bo patrzymy na nią przez pryzmat bardzo zdolnego dziecka, dla którego tragedią było, że mógł z nudów spać na lekcji. Większości - niestety - to odpowiada, bo mają spokój. Mogą grać w statki albo odrabiać lekcje.
Najważniejszym problemem, z którym się mierzyliśmy od podstawówki, była - w co trudno uwierzyć - obojętność, czasami wręcz wrogość do dziecka, które ma większy apetyt na wiedzę niż inne.
Dla szkół obecność Kacpra wydawała się nie szansą, ale utrapieniem. Dyrektorzy zazwyczaj tego egzaminu nie zdawali, zdawali za to niektórzy nauczyciele. Tacy z powołania, którzy zostawali z nim za darmo po lekcjach i poszerzali wiedzę. ALE TO BYŁY WYJĄTKI.

O sześciu latach podstawówki można by książkę napisać - zostańmy więc przy gimnazjum.

Otóż do tego, z którego Kacper właśnie odszedł, chodzą dzieci zdolne, z "dobrych rodzin". Jeśli zostają wolne miejsca, zapełniają je - jak już wspomniałam - dzieci z co najmniej piątkami na świadectwie z podstawówki. I mamy samograja - dla dyrekcji sytuacja komfortowa.
Przychodzą sami porządni i zdolni, nie trzeba się starać, bo rodzice w razie problemów w nauce zrobią wszystko, by braki usunąć. Właściwie nie trzeba robić nic, a mimo to Kacper napotkał tam kolejne bariery.

Jak szkoła pozorowała zaangażowanie

Spójrzmy na koła zainteresowań - jest ich w tym renomowanym gimnazjum niby sporo, tylko co z tego? Albo są wyłącznie dla klas trzecich, albo wtedy, kiedy większość klas, w tym klasa Kacpra, ma lekcje.
Nie ma koła chemicznego, biologicznego, polonistycznego, nie ma prawdziwego informatycznego, tylko jakieś szachowo-informatyczne, gdzie nauczyciel nie może się zdecydować, czy grać w szachy, czy tworzyć strony internetowe. Tak naprawdę to jest tylko koło matematyczne i historyczne, ale to drugie urywa się wraz z końcem konkursów wojewódzkich. Czyli nie chodzi o poszerzanie wiedzy uczniów, tylko o sukces w konkursie, który jest splendorem dla szkoły.
Mamy za to koło teatralne, koło dziennikarskie, języka angielskiego, dyskusyjny klub filmowy, koło fotograficzne - niestety, wszystkie w godzinach, kiedy Kacper ma lekcje.

Pytam więc, dla kogo w tej szkole są koła - dla pozorów zaangażowania w pracę z uczniem czy dla uczniów, którzy z niczego nie mogą skorzystać?

W tym roku zatrudniono tam nauczyciela chemii, który - niestety - mylił się na lekcjach. Kacper od piątego roku życia pasjonował się chemią, bardzo długo czekał, aż będzie się jej uczył w gimnazjum. Dla niego sytuacja, kiedy poprawia nauczyciela i nie ma szansy na korzystanie z kółka chemicznego, była nie do przeżycia.
Zwolniono również (z niewiadomych dla mnie przyczyn) świetną nauczycielkę francuskiego, a zatrudniono nową, która nie uczy na lekcji, tylko odsyła dzieci do internetu.

Reasumując - szczytem zakłamania jest mówić o wysokim poziomie szkoły, gdy uczęszczają do niej dzieci wyselekcjonowane. Sztuką jest prowadzić szkołę, do której mogą się dostać wszystkie dzieci, bez względu na średnią.
Pomimo wielu rozmów z dyrektorką nic nie byliśmy w stanie zmienić. Kacper podjął więc niesamowitą decyzję, aby znaleźć nauczycieli, którym się chce.
Co odkryliśmy w molochu na peryferiach
Niedawno eksperci z Ministerstwa Edukacji porównali wyniki sprawdzianów po podstawówce z wynikami na egzaminie kończącym gimnazjum. Uczeń po uczniu, szkoła po szkole. Na tej podstawie orzekli, co szkoły w naszym mieście robią z uczniem: wspierają czy marnują. Według tej metody gimnazjum, z którego Kacper odszedł, jest oazą sukcesu, a to, do którego przyszedł... ponoć uczniów nie wspiera. A różnica w podejściu do ucznia w tych dwóch gimnazjach jest porażająca. Szkoda - bo szkoła, do której przychodzą dzieci zdolne, wyselekcjonowane, powinna mieć w stosunku do nich większe zobowiązania, starać się wykorzystywać ich potencjał, a na pewno nie powinna go lekceważyć i marnować.
Proszę też sobie wyobrazić, że w tej "gorszej" szkole na peryferiach, bez progu, gdzie może się dostać dziecko nawet z trójami i dwójami, w jakimś molochu - dyrekcji chciało się wystąpić o pieniądze unijne na zajęcia wspierające (zarówno dla tych, którzy mają trudności z nauką, jak i tych, którzy chcą więcej). Jak się zorientowałam, takie zajęcia ruszyły tylko w dwóch gimnazjach w naszym mieście.
Realia są takie - Kacper już w tej chwili ma nie tylko sensowną chemiczkę, ale dwie godziny kółka chemicznego oraz dwie godziny chemii z tego programu unijnego. Poza tym już zajęła się nim pani od biologii - też zabrała go na koło i również na te dodatkowe zajęcia z UE. To samo z matematyki i angielskiego. A historyk już myśli, kiedy by się z Kacprem spotykać. To wszystko załatwiliśmy w kilka dni.

Nasz rodzinny bilans

Przeprowadziliśmy w domu analizę - co Kacper zyskał, a co stracił, zmieniając gimnazjum.
Zyskał zajęcia wspierające i kółka z przedmiotów, które lubi (chemia, historia, biologia, geografia, matematyka). Świetną chemiczkę i wyjątkowo zaangażowaną panią od biologii. Sensownego nauczyciela od WOS-u, gdyż pani ucząca tego przedmiotu w poprzednim gimnazjum nie uczyła, tylko stawiała piątki za przyniesioną rano gazetę (żenada). Zyskał dobrego fizyka, który w mig wytłumaczył Kacprowi to, czego nie potrafiła zrobić poprzednia nauczycielka. Owszem - miała dużą wiedzę, ale nie potrafiła jej przekazać. Zyskał świetnego nauczyciela angielskiego, który wykłada całą godzinę po angielsku i pasjonuje się tym, co robi. Geografia, historia, matematyka - tu remis.
A co stracił? Sympatycznego nauczyciela języka polskiego, którego cenił nie tylko za wiedzę, ale i za styl bycia. Stracił francuski, ale - paradoksalnie - pozornie, bo w starej szkole musiałby się go uczyć sam z internetu.
W starej szkole Kacpra jest ponoć burza i dyskusje, dlaczego odszedł. Dzieci dzwonią, piszą maile. Pisze też wychowawca, że klasa bez Kacpra to nie ta sama. A Kacper odpisuje. Tłumaczy, dlaczego odszedł. Dzieci rozumieją. Piszą: "Przynajmniej ty będziesz miał lepiej". Jak to jest?! Sami nic nie są w stanie zmienić?! Przecież wystarczy wziąć życie w swoje ręce.

Pozory elitarnych szkół

Nie chcę, by w "Gazecie" pojawiło się nasze nazwisko. Będzie sensacja, bo napisano o Kacprze, a problem pozostanie z boku.
A problem jest poważny - skończmy z lansowaniem pseudocudownych szkół, gdzie nauczyciele, uczniowie i rodzice kręcą się dookoła własnej osi w przeświadczeniu, że ich szkoła jest szkołą sukcesu. Kacper właśnie w takiej szkole był. Zrezygnował, bo dla niego nie były ważne pozory i przebywanie w elitarnym środowisku, tylko zaangażowanie nauczycieli. To niesprawiedliwe, że szkoły, które - w trudnym środowisku - naprawdę coś robią, są niedoceniane i osamotnione. A to one potrzebują promocji, pozytywnej oceny, wsparcia.

Wysłuchał Marcin Markowski

*Imiona bohaterów zostały zmienione

Źródło: Gazeta Wyborcza


Podziel się z innymi: Facebook Google Tweet This Yahoo
Facebook - Lubię To:


Komentarze
#1 | is dnia 30. października 2009
Dobrze,że do naszych głosów dotyczących ocen szkół i rankingów dołączyły głosy rodziców i ucznia.
#2 | reszta dnia 30. października 2009
szkoda tylko, ze nikt z tymi głosami się nie liczy. ci na górze...wiedzą lepiej?
Dodaj komentarz
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.

Logowanie
Nazwa użytkownika

Hasło



Nie masz jeszcze konta?
Zarejestruj się

Nie możesz się zalogować?
Poproś o nowe hasło
Newsletter
Aby móc otrzymywać e-maile z PEDAGOG SZKOLNY musisz się zarejestrować.
Shoutbox
Musisz zalogować się, aby móc dodać wiadomość.

20. czerwca 2024 13:04
Proszę o informację z jakich materiałów Państwo korzystacie na zajęciach z doradztwa zawodowego w klasach 7-8?Jeśli oczywiście Państwo uczycie.

15. czerwca 2024 21:40
Tak będzie ale strasznie żal chłopca 😔

15. czerwca 2024 18:21
W trzeciej klasie ten argument odpada.

15. czerwca 2024 18:21
W klasie pierwszej lub drugiej rodzic zawsze może użyć argumentu, że dziecko ma trzy lata na opanowanie podstawy programowej. I będzie miał rację.

15. czerwca 2024 18:19
Nie kopcie się z koniem, przepuśćcie młodego człowieka i zostawcie (ewentualnie) w klasie trzeciej.

Ostatnio na forum
Najnowsze tematy
bullet.png program wych - prof.
bullet.png mam te kwalifikacje?
bullet.png urlop nauczyciela
bullet.png problem z uczniem
bullet.png Niebieska Karta
Najciekawsze tematy
bullet.png mam te kwalifikacje? [468]
bullet.png program wych - prof. [451]