Zero tolerancji w brytyjskiej szkole
Przed majowymi wyborami w Londynie i wielu innych miastach zawisły wielkie billboardy, na których szef konserwatystów David Cameron obiecywał, że przywróci dyscyplinę w szkołach. Wczoraj Nick Gibb, minister edukacji w rządzie Camerona, ogłosił plan, który ma pomóc spełnić tę obietnicę. I choć eksperci przyznają, że rewolucji w szkołach nie da się zrobić bez większego zaangażowania rodziców w dyscyplinowanie dzieci, to resort jest przekonany, że polityka "zera tolerancji" przyniesie pożądane rezultaty.
Min. Gibb zapowiedział, że dyrektorzy będą mieli więcej w swobody wobec chuliganów i uczniów sprawiających kłopoty. Nauczyciele zyskają m.in. prawo do przeszukiwania uczniów w celu odebrania im np. telefonów komórkowych, odtwarzaczy MP3, pornografii, papierosów czy noży. - Kończymy ze zbędną biurokracją, aby nauczyciele mogli zapewnić dyscyplinę i wspierać właściwe zachowanie uczniów - mówił Gibb.
Zgodnie z nowymi wytycznymi resortu edukacji nauczyciele będą mogli bez obawy o pozwanie ich do sądu wyprowadzić awanturujących się uczniów z klasy, a nawet zamknąć ich na jakiś czas w kozie. Przed zatrzymaniem uczniów pedagodzy nie będą musieli wcześniej pisemnie powiadamiać rodziców, co teraz jest standardem.
Przemoc i brak dyscypliny stały się w ostatnich latach plagą w brytyjskich szkołach - w 2009 roku za fizyczny atak na kolegę bądź osobę dorosłą wyrzucono ponad 2 tys. uczniów. Kolejnych 90 tys. zostało zawieszonych na jakiś czas w prawach ucznia.
Ku zgrozie pedagogów zjawisko przemocy dotyka także najmłodsze klasy - według statystyk z 2009 roku każdego dnia za przemoc wobec nauczycieli zawieszanych jest w Anglii 14 dzieci z pierwszych klas podstawówek.
A rodzice zamiast pilnować dzieci, występują często przeciw nauczycielom. Z badań brytyjskiego Stowarzyszenia Nauczycieli i Wykładowców wynika, że 39 proc. nauczycieli na Wyspach spotkało się z przemocą ze strony rodziców a jedna czwarta - z przemocą ze strony uczniów.
Nierzadko nauczyciele nie wytrzymują i zwalniają się albo tracą panowanie nad sobą. Tak było w głośnym w Anglii przypadku 50-letniego biologa Petera Harveya. W lipcu zeszłego roku wpadł on w szał i uderzył w głowę 3-kg żelazną hantlą 14-letniego ucznia Jacka Waterhouse'a. Pogotowie znalazło Jacka nieprzytomnego w kałuży krwi w progu do klasy katolickiej Szkoły pod wezwaniem Wszystkich Świętych w Mansfield. Nauczyciel został oskarżony o próbę morderstwa, ale na procesie okazało się, że zaatakowany uczeń przez długi okres notorycznie prześladował nauczyciela, doprowadzając go do załamania.
Uczniowie potrafią być przemyślni i okrutni. Przekonała się o tym 52-letnia Shaaira Alexis, która straciła zdrowie po wypiciu wody zatrutej przez uczennicę środkiem do czyszczenia tablic. W głośnym procesie przeciw władzom edukacyjnym Alexis domagała się 700 tys. funtów odszkodowania z tytułu uszczerbku na zdrowiu.
Główny nauczycielski związek zawodowy na Wyspach National Union of Teachers (NUT) przyjął z zadowoleniem nowe wytyczne. - To dobra nowina, prowadziliśmy kampanię w tej sprawie od długiego czasu - tłumaczył John Bangs z NUT.
Źródło: Gazeta Wyborcza
|