Fragment komentarza Pani Minister do jednej z debat telewizyjnych:
15.09
Pani poseł Łybacka pytana o wybory kierunków dalszego kształcenia młodych ludzi, nie zawsze racjonalne z punktu widzenia potrzeb rynku pracy, nie podała ważnej przyczyny tego stanu rzeczy. Gdyby sama nie zatrzymała w 2002 roku zaplanowanego wtedy wprowadzenia matury z matematyki, wówczas mielibyśmy już od dawna dużo lepszą strukturę wykształcenia absolwentów polskich szkół. Zrobiłam to, ale z opóźnieniem 8-letnim. Zamiast tego podała pomysł wprowadzenia doradztwa dla gimnazjalistów, aby pomagać im w wyborze dalszej drogi edukacyjno-zawodowej. Pomysł jest dobry, tylko że to mój pomysł, już obowiązujący od tego roku szkolnego wobec edukowanych nowymi programami, wszystkich uczniów gimnazjów.
A moim pomysłem jest koło, silnik spalinowy, reaktor atomowy, mikroprocesor i parę innych.
Zobaczmy jednak, jaki nowatorski pomysł (wszak upomniała się o jego autorstwo) ma Pani minister w sprawie doradztwa zawodowego.
31.08
Wraz z objęciem przez nową podstawę programową całego gimnazjum – a nastąpi to z początkiem nowego roku szkolnego – gimnazjum otrzymuje zadanie zajmowania się doradztwem edukacyjno-zawodowym. Związkowcy natychmiast policzyli. Uważają, że trzeba tysiące nowych etatów. Natomiast ja odpowiadam: potrzeba przede wszystkim zdrowego rozumu! Jako nauczycielka matematyki w gimnazjum mam wystarczające kwalifikacje, żeby powiedzieć swoim uczniom, czy ich dotychczasowa wiedza i umiejętności dobrze rokuje, jeśli chodzi o poradzenie sobie w klasie z rozszerzonym programem matematyki w liceum lub technikum. Z pewnością nauczyciel historii czy języka angielskiego zna odpowiedź na to samo pytanie, dotyczące jego przedmiotu. Jest także w gimnazjum nauczyciel zajęć technicznych oraz nauczyciel chemii, fizyki. Oni widzą, czy nasz podopieczny zdradza jakieś zainteresowania techniczne, konkretne predyspozycje do podjęcia jakiegoś rodzaju kształcenia zawodowego.
a ja jestem doradca zawodowym i wiem,że nauczyciele nie podejmuja takiego wysiłku ,żeby skonfrontowac predyspozycje ucznia z wyborem , to nie wystarczy,zeby swiadomie podjąc decyzje na temat dalszego kształcenia
Póki co na kolejnych pomysłach pani minister Hall świetnie zarabiają szkoły wyższe tworząc kolejne kierunki studiów podyplomowych, które nauczyciele karnie muszą robić (najczęściej za własne pieniądze), żeby mieć kolejne uprawnienia. Uważam, że doradztwo zawodowe to dobry kierunek działania, ale co z tego skoro organy prowadzące tną koszty jak tylko mogą i budżety szkół na dofinansowanie nauczyciela poświęcajacego swój czas na nabywanie dodatkowych kwalifikacji są znikome. W moim miejscu pracy roczny budżet na dofinansowanie to zaledwie ok. 1000 zł podczas gdy cała kadra (10 osób) ciągle się kształci na nierzadko bardzo drogich specjalistycznych szkoleniach i studiach (rzędu kilka tysięcy za rok- mówię o szkoleniach psychoterapeutycznych i podyplomówkach specjalistycznych typu profilaktyka i terapia uzależnień). Koleżanka z pracy własne robi osatni rok podyplomówki z doradztwa zawodowego- koszt całych studiów to 5 000 zł (tak, dobrze czytacie) a dofinansowanie to tylko 1 000 zł. I ledwo zipie próbując pogodzić zajęcia w weekendy, pisanie pracy dyplomowej, wykonywanie bieżących obowiązków i wychowywanie trójki dzieci w młodszym wieku szkolnym. Zresztą od doradztwa się zaczyna, za chwilę będzie nacisk na mediacje i negocjacje oraz interwencję kryzysową (podyplomówki z tego zakresu bardzo drogie i jedynie w nielicznych dużych miastach). MEN dokłada zadań statutowych szkołom i placówkom oświatowym nie licząc się z realnymi możliwościami przeciętnego nauczyciela oświaty w żadnym względzie. Nota bene szkoły pewnie nie wiedzą nawet jaki bunt się przetoczył przez poradnie psychologiczno- pedagogiczne gdy nowe rozporządzenie nałożyło na poradnie zadania przypisane dotąd tylko i wyłącznie poradniom zdrowia psychicznego (mam tu n myśli przede wszystkim terapię dzieci i młodzieży z zaburzeniami psychicznymi, która powinna być realizowana tylko i wyłącznie w placówkach klinicznych, w których oprócz psychologa dziecko prowadzi też lekarz psychiatra, co na całym świecie jest pewnym oczywistym standardem). Ministr Hall piszę nowe rozporządzenia kompletnie nie licząc się z realiami. I to żałosne ubolewanie MEN w ich oświadczeniach jak okazuje się, że ich kolejne szalone pomysły nie wypalają albo spotykają się z negatywnym odzewem środowiska.
Zgadzam się z Tobą Matmos. Uważam, że robienie kolejnych podyplomówek to już chyba moda(być może też konieczność ale ja takiego przymusu nie odczuwam). specjalista od wszystkiego, to często specjalista do niczego...Niektórzy liczą na dodatkowe pieniądze za zajęcia specjalistyczne, w rzeczywistości(piszę to w oparciu o doświadczenia z naszego podwórka)te zajęcia i tak robi się w ramach etatu.
Może i w szkołach wygląda to trochę inaczej, ale w poradnictwie, w dobie kiedy MEN dokłada nowych zadań statutowych, oczekiwania szkół wobec poradni są coraz większe a dzieci i rodziny mówiąc wprost coraz bardziej zaburzone to po prostu nie da się wykonywać pracy z zakresu pomocy psychologiczno- pedagogicznej na przyzwoitym poziomie jadąc tylko i wyłącznie na tym co się wyniosło ze studiów. Może i jestem skrzywiony przez pryzmat swojej pracy, ale nieustanne doszkalanie się i wydawanie na to masakrycznych prywatnych pieniędzy jest zawodową koniecznością jak się pracuje ww poradnictwie. Cóż ale już niedługo, bo wcześniej czy później i tak publiczne poradnictwo będę rozwalone (czy jak to ładnie nazwie rząd "sprywatyzowane" bo już właściwie nikt nie ukrywa, że utrzymywanie nawet niewielkich powiatowych publicznych poradni to dla organów prowadzących "zbyt duży koszt".
Poradnie likwidują już od n-lat, na razie, na szczęście - bez skutku. Organy prowadzące dostają całkiem przyzwoite subwencje na poradnie.
Kierunek zmian jest jednak oczywisty i "prywatyzacja" PPP nas nie ominie - kwestia czasu.
Potem będzie przetarg, gdzie będzie masa wymagań ad. specjalistów (że ma być kliniczny, uzależnień, terapii rodzin, psychoterapeuta PTP, psychiatra, itd.) a jedynym kryterium będzie ... oczywiście cena*.
*) takich specjalistów po mniejszych miejscowościach nawet nie ma, więc będą podkupowani z większych miast na zasadzie - płacimy, nie musisz przyjeżdżać, potwierdź tylko, że u nas jesteś.
Zgadzam się, że jakaś forma "prywatyzacji" poradnictwa wcześniej czy później będzie. Coż, przestańmy się oszukiwać, że wszystkie usługi psychologiczne będą dostępne dla wszystkich za darmo w ramach publicznego poradnictwa, tak jak to głosi propagandowa MEN-owska o rzekomym zwiększeniu dostępności do specjalistów. Może i jestem trochę cyniczny, ale cóż, jaka cena taka i pewnie będzie jakość tych usług.
Powered by PHP-Fusion copyright (c) 2002 - 2017 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3 68,619,356 unikalne wizyty