Dyskalkulia to humbug naukowy ?
– Dyskalkulia to zaburzenia powodujące trudności w uczeniu się matematyki. Uczeń może mieć problem z zapisywaniem działań i liczb – wyjaśnia Katarzyna Leśniewska z Centrum Metodycznego Pomocy Psychologiczno-Pedagogicznej MEN.
Centrum chciało przeprowadzić ogólnopolskie badania, by sprawdzić, ilu uczniów dotyczy ten problem, i ewentualnie zaproponować im jakąś pomoc. A ta może być bardzo potrzebna, bo od przyszłego roku matura z matematyki będzie obowiązkowa.
Na swej stronie internetowej centrum zamieściło więc ankietę skierowaną do wszystkich poradni psychologiczno-pedagogicznych w kraju z pytaniami m.in. o: liczbę diagnozowanych przypadków dyskalkulii i wydawanych rocznie opinii, przygotowanie specjalistów do badania tego zjawiska, formy pomocy uczniom. W ankiecie jest też pytanie o to, czy pracownicy poradni widzą potrzebę wprowadzenia zmian w prawie, które dawałyby uczniom z dyskalkulią jakieś przywileje, np. podczas egzaminów. Tak jak zaświadczenia o dysleksji czy dysgrafii dają uczniom prawo do dłuższego pisania testu i łagodniejszego oceniania błędów ortograficznych.
Badanie miało się zakończyć pod koniec września. Do centrum zaczęły już spływać pierwsze odpowiedzi. We wtorek jednak zostało wstrzymane. Powód? Nie spodobało się w MEN.
– Chcieliśmy zbadać, jak szerokie jest zjawisko dyskalkulii w szkołach i czy uczniowie z takimi trudnościami potrzebują na egzaminach pomocy – tłumaczy Elżbieta Nerwińska, dyrektor centrum. – Niestety, nie skonsultowaliśmy naszych działań z MEN, które nie widzi potrzeby takich badań. Wycofujemy więc prośbę do poradni, by nadsyłały dane.
To wiceminister edukacji prof. Zbigniew Marciniak, matematyk, uznał, że tego badania robić nie trzeba. Dlaczego? – Dyskalkulia to humbug naukowy. Pojęcie "dyskalkulia" zrodziło się w latach 30. XX wieku – uzasadnia wiceminister. – Przypuszczano, że jest takie miejsce w mózgu, w którym koncentrują się zdolności matematyczne i jego uszkodzenie powoduje wrodzoną niemożność nauczenia się matematyki. Ta teoria nie została nigdy potwierdzona.
Dyrektor Nerwińska zaznacza jednak, że są różne stanowiska w tej sprawie i niektórzy eksperci uznają, iż dyskalkulia to prawdziwy problem. – Nie jest rozstrzygnięte, czy można mówić o specyficznych trudnościach w uczeniu się matematyki, czy też takie zjawisko w ogóle nie istnieje. Zamierzam więc zlecić pracownikom centrum – już bez angażowania poradni w kraju – analizowanie tego zjawiska i przedstawienie wniosków – zapowiada.
Niezależnie od efektów analiz MEN nie zamierza łagodniej traktować maturzystów z dyskalkulią. – Żadne zaświadczenia o niej nie będą uwzględniane na maturze z matematyki. Nie przewidujemy też żadnych ulg z tego powodu na tym egzaminie – podkreśla wiceminister Marciniak.
Dyrektor poradni w Słupsku Jolanta Kamińska mówi, że dyskalkulia dotyka ok. 1 proc. populacji. – Matura z matematyki może być dla takich osób trudna. Nie mają np. wykształconego pojęcia liczby. Jednak jeśli zaczęto by przyznawać jakieś ulgi z tego tytułu, to im bliżej by było do egzaminu, tym więcej osób zgłaszałoby się do poradni po zaświadczenia – przyznaje.
Co o tym sądzą nauczyciele?
Zdaniem matematyka Wiesława Włodarskiego, dyrektora LO im. Ruy Barbosy w Warszawie, to źle, że MEN zakazał przeprowadzenia ankiety, bo dzięki niej można byłoby lepiej poznać zjawisko.
– Miałem jeden przypadek dyskalkulii. Uczeń doskonale pojmował treść zadań. Potrafił dobierać metodę rozwiązania, ale nie było szans, żeby poprawnie napisał najprostsze zadanie, bo zamiast 107 pisał 10007 – opowiada. Jak historia się skończyła? – Zrozumiał, że nikt nie postawi mu oceny na ładne oczy. Przeszedł ostrą szkołę i nawet zdał maturę z matematyki – dodaje dyrektor.
źródło: Rzeczpospolita
|