Uniwersytety - nie uniwersytety
Ustawa z 27 lipca 2005 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym (Dz.U. nr 164, poz. 1365 z późn. zm.) miała m.in. porządkować kwestię nazewnictwa publicznych wyższych uczelni, ale do tej pory nie udało się tego zrobić. Szkołom, które chciały stosować w nazwie wyraz uniwersytet, postawiono wysokie kryteria.
Z art. 3 ustawy wynika, że placówka może korzystać z nazwy uniwersytet wyłącznie wtedy, gdy jest uprawniona do nadawania stopnia doktora na 12 określonych kierunkach. Musi jednak mieć po dwa uprawnienia do nadawania tych stopni w dziedzinach nauk humanistycznych, społecznych lub teologicznych, matematycznych, fizycznych lub technicznych, przyrodniczych oraz prawnych lub ekonomicznych.
– Nasza uczelnia, podobnie jak około 50 proc. uniwersytetów w Polsce, nie spełnia tych warunków, bo są one surowe, szczególnie jeśli chodzi o termin ich realizacji – mówi Tomasz Zieliński, rzecznik prasowy Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy. Dodaje, że Uniwersytet Bydgoski zamierza je spełnić do 2011 lub 2012 roku.
Kryterium niemożliwości
Wydaje się, że wymagania ustawowe można wypełnić, starając się o prawo doktoryzowania w naukach społecznych. Jednak w wykazie dziedzin nauki i dziedzin sztuki oraz dyscyplin naukowych i artystycznych Centralnej Komisji ds. Stopni i Tytułów, czyli instytucji, która przyznaje uprawnienia do nadawania stopni doktora, nie ujęto w ogóle nauk społecznych. Jest to pewna niespójność z ustawą, ale dopóki nie zostanie usunięta, nie będzie można starać się o zgodę na nadawanie stopnia doktora w naukach społecznych.
Każdy uniwersytet musi też zdobyć dwa uprawnienia do nadawania stopnia doktora w zakresie nauk przyrodniczych. Tu pojawia się taki sam problem jak z naukami społecznymi. Z kolei nauki biologiczne, chemiczne, rolnicze czy nauki o ziemi zostały szczegółowo opisane.
Co zrobić
Z art. 255 prawa o szkolnictwie wyższym wynika, że wszystkie zmiany powinny nastąpić do 30 czerwca 2010 r., a do 30 czerwca 2009 r. Rada Ministrów powinna przedłożyć projekt ustawy dostosowującej nazwy publicznych uczelni akademickich do wymagań ustawy. Nie zrobiła tego jednak.
Uniwersytet Rzeszowski na przykład jest za przedłużeniem terminu realizacji kryteriów określonych w ustawie.
– Barbara Kudrycka, minister nauki i szkolnictwa wyższego, zapewniała nas, że młode jednostki naukowe ustawa ta będzie traktowała łagodniej. Do trzech lat spełnimy te kryteria – mówi dr Henry Pietrzak, rzecznik prasowy Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Szkoły wyższe chcą uniknąć problemów związanych ze zmianą nazwy. Pomóc może Centralna Komisja. Z jednej strony mogłaby złagodzić kryteria i przyśpieszyć procedury przyznawania uprawnień, z drugiej rozszerzyć wykaz dziedzin i dyscyplin. Jednak takie działanie, zdaniem ekspertów, może być odebrane jako pozbawianie się niezależności i suwerenności komisji.
Rozwiązanie awaryjne
Profesor Tadeusz Luty, przewodniczący Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich, twierdzi, że konferencja podejmuje działania, by zmienić tę ustawę.
– W art. 3 prawa o szkolnictwie wyższym zostało zastosowane kryterium ilościowe, dlatego nastąpiła dewaluacja nazwy uniwersytet – podkreśla.
Dodaje, że dobre uniwersytety w ogóle nie powinny przywiązywać znaczenia do tego, czy spełniają tylko ilościowe kryteria, ale czy spełniają kryteria merytoryczne.
Rząd przedstawił w Sejmie projekt ustawy (druk numer 1938), której uchwalenie umożliwiłoby uczelniom wydłużenie terminu zmiany ich nazw do 30 czerwca 2012 r. Jednak i w tym czasie nie wydaje się, aby szkoły wyższe mogły spełnić kryteria wymienione w ustawie – Prawo o szkolnictwie wyższym.
Około 50 proc. uniwersytetów w Polsce nie spełnia warunków, by korzystać z nazwy uniwersytet
źródło:GP
|