W szkole o dopalaczach
Specjalna lekcja dla rodziców ma pomóc w walce z dopalaczami i potrwać dwie godziny. Może ją przeprowadzić np. wychowawca klasy. Cel spotkania? "Pozyskanie rodziców jako koalicjanta szkoły w chronieniu dzieci i młodzieży" - czytamy we wstępie do scenariusza takiego spotkania.
Wczoraj resort edukacji nakazał przeprowadzić takie lekcje we wszystkich szkołach w Polsce. W ramach zajęć nauczyciele mają dostarczyć rodzicom informacji o nowych środkach psychoaktywnych i zwrócić uwagę na zagrożenie, jakie ze sobą niosą. Powinni też sprowokować rodziców do burzy mózgów, dotyczącej tego, jak walczyć z dopalaczami. W tym celu obecni na spotkaniu matki i ojcowie powinni przyznać się do własnych doświadczeń z czasów młodości. "Prowadzący pyta rodziców, jak to było w czasach, gdy byli nastolatkami, czy mieli kontakt z substancjami psychoaktywnymi (jakimi), w jakich okolicznościach (np. imprezy młodzieżowe), jaka była wiedza ich rodziców na temat ich doświadczeń. Dlaczego to robili, co sprawiło, że nie zaangażowali się bardziej i co uchroniło ich przed poważnymi konsekwencjami" - czytamy w scenariuszu.
- Ogrania mnie pusty śmiech - komentuje Gabriela Olszowska, dyrektorka Gimnazjum nr 2 w Krakowie.
- Już widzę jak ojciec Kowalskiego wstaje z ławki i przyznaje się wychowawczyni swojego dziecka, że w młodości palił trawkę - mówi Tomasz Malicki, dyrektor I LO w Krakowie. Na tej części zajęć przewiduje więc głuchą ciszę lub... kupę zabawy. - Wyobrażam sobie rodziców, których porwie wspomnień czar i z tematu zrobią sobie szopkę. Nie za bardzo rozumiem, po co nauczycielowi wiedza, który rodzic brał narkotyki, a który nie. Mam rozumieć, że jeśli stary Nowak brał, to młody też będzie, i bacznie mu się przyglądać? - pyta dyrektor.
Ale autorzy scenariusza są przekonani, że tylko zajęcia bazujące na doświadczeniach rodziców mogą przynieść spodziewany efekt. Joanna Szymańska z Pracowni Wychowania i Profilaktyki w Ośrodku Rozwoju Edukacji, która przygotowywała scenariusz: - Przecież wszyscy spotykaliśmy się na imprezach z używkami. Poprzez wyznania rodziców chcemy pokazać czynniki chroniące dzieci przed uzależnieniem. Opowiadając o swoich doświadczeniach, ojcowie i matki mogą się zastanowić się, co spowodowało, że nie odlecieli. A to podpowiedź, jak chronić swoje dziecko.
- Z takim ćwiczeniem poradzi sobie terapeuta, ale nie pan od wuefu czy fizyk - dodaje dyrektor Olszowska.
A rodzice?
Do propozycji opowiadania o własnych doświadczeniach są nastawieni raczej sceptycznie. - Wiedza, że ojciec lub mama kiedyś eksperymentowali z używkami i nic im się nie stało, może jedynie zachęcić dziecko do spróbowania - obawia się Irena Kościsz, mama Jaśka z krakowskiego gimnazjum. Chciałaby uczestniczyć w zajęciach na temat dopalaczy, ale pod warunkiem że prowadziliby je specjaliści: psychologowie, ludzie z Monaru, itp.
Prócz burzy mózgów scenariusz zakłada m.in. wygłoszenie przez nauczyciela wykładu o środkach psychoaktywnych, a także prace w podgrupach. Temat: "Jakie działania mogą podejmować rodzice w środowisku lokalnym, by walczyć z dopalaczami". Według dyrektorów szkół to jedyny sensowny punkt tego scenariusza.
Grzegorz Żurawski, rzecznik prasowy resortu edukacji, uważa, że lepiej podjąć działania późno niż wcale. - Teraz problem łatwego dostępu do dopalaczy stał się powszechny. Jeszcze dwa lata temu można było mieć nadzieję, że zmiany w prawie i działania policji ochronią uczniów przed tym zjawiskiem. Teraz wiemy, że to się jeszcze nie udało i skala problemu postawiła szkoły przed nowym wyzwaniem. Nie chcemy, by jedynym źródłem informacji dla rodziców i nauczycieli były wiadomości usłyszane w telewizji. Żurawski podkreśla też, że wysłany do szkół scenariusz to jedynie propozycja, z której można, ale nie trzeba korzystać.
MEN nakazała wczoraj szkołom wpisanie walki z dopalaczami do swoich programów profilaktycznych.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
|