I z czego jesteście tak zadowoleni ?
Wyniki sondażu "Gazety" zaskakują. Studenci i nauczyciele akademiccy - uczelni publicznych i niepublicznych - zachowują doskonałe samopoczucie. A przecież profesorowie chałturzą na potęgę, w jednej ze szkół wykłady prowadził profesor nieboszczyk - nagrany na wideo. Nawet Ministerstwo Nauki chce wprowadzić zakaz pracy na więcej niż dwóch etatach. Poziom studiów bywa żałosny, zajęcia się nie odbywają.
Narzeka się też, że wraz z eksplozją studiów (20 lat temu -400 tys. studentów, dziś - prawie 2 mln) potencjał intelektualny kandydatów na magistra dramatycznie spadł.
Kadra i studenci tego wszystkiego nie dostrzegają. Myśląc o uczelni, czują satysfakcję (91 proc. nauczycieli i 84 proc. studentów), rozpiera ich wręcz duma (84 proc. i 74 proc.). Nikt nie czuje złości, wstydu. Tylko niektórzy studenci (19 proc.) odczuwają nudę, częściej - na uczelniach prywatnych.
- Olbrzymia część kadry akademickiej, pomimo rytualnych narzekań, doskonale odnajduje się w obecnym systemie, który pozwala im na lokalne, niekonkurencyjne i nierynkowe funkcjonowanie w nauce - mówił w sobotę na IV Kongresie Obywatelskim prof. Marek Kwiek z poznańskiego Uniwersytetu Adama Mickiewicza.
Nawzajem się wychwalają. Kadra o sobie: mądrzy, zdolni i zawsze przygotowani do zajęć (95 proc. odpowiedzi). Studenci o kadrze: mądrzy, zdolni, zawsze przygotowani (87 proc.). Nikt się nie spóźnia. Kadra studentów szanuje i traktuje po partnersku. Tylko co czwarty student bąknął, że wykładowcy bywają nudni (częściej na uczelniach publicznych). Co czwarty nauczyciel mówi, że studenci są leniwi.
Trudno się więc dziwić, że ponad 92 proc. żaków i 97 proc. belfrów twierdzi, że ich uczelnia "w pełni zasługuje na miano wyższej". Rzadko w jakichkolwiek sondażach widujemy takie procenty.
Prof. Jerzy Błażejowski, przewodniczący Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego: - Optymizm sondażu uważam za nadmierny. Gdyby te same pytania zadać absolwentom, odpowiedzi byłyby gorsze. Ponieważ doświadczyli już, jak studia przygotowały ich do pracy i gdzie mogli pracę znaleźć z dyplomem swojej uczelni. Co do wysoko ocenianego przygotowania studentów do zajęć, to prezentuję odmienne zdanie. Przygotowują się głównie do egzaminów, a i to często pod przymusem.
Ale nie wszystko jest tak wspaniałe. Aż 54 proc. studentów przyznaje bez żenady, że "w ich grupie się ściąga".
A 39 proc. donosi, że zdawali egzamin, gdzie prowadzący ściąganie tolerował (częściej na uczelniach publicznych). Zapytaliśmy też: "Czy zgadzasz się, że ze znacznej części zajęć i wykładów można by zrezygnować bez straty dla studiów?". Tak uważa aż 48 proc. studentów i 20 proc. ich nauczycieli. Co ciekawe, bardziej krytyczni byli studenci uczelni publicznych.
Ciekawe też, za ile studenci byliby gotowi kupić pracę magisterską. Uczciwych w deklaracjach było 80 proc. ("nie kupiłbym nigdy"), ale co piąty podał swoją stawkę: do 500zł (9 proc. studentów) i ponad 500zł (11 proc.).
Prof. Bogdan Wojciszke, psycholog ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej: - Wstrząsające. W Polsce słabo jest przestrzegana etyka. Dla nas niemoralne jest tylko coś, co w sposób bezpośredni szkodzi komuś drugiemu. Ściągasz czy kupujesz pracę? Przecież nikt nie ponosi strat - tak się nadal myśli.
Barbara Kudrycka, minister nauki, używa brutalnej metafory: - Gdyby uczelnia była kobietą po pięćdziesiątce, to też z trudem dostrzegłaby swoje zmarszczki. Dzieci też by w niej widziały ciągle tę samą atrakcyjną mamę. Ale ktoś z zewnątrz zobaczy i zmarszczki. Jeśli więc na uczelnie spojrzeć z zewnątrz - można ujawnić wiele zmarszczek.
Źródło: Gazeta Wyborcza
|