Zaloguj się
W tym roku szkolnym te z papieru nie są już obowiązkowe. Nowy przepis MEN z lipca pozwala, by publiczne przedszkola i szkoły mogły prowadzić wyłącznie dzienniki elektroniczne. Potrzebna jest do tego zgoda organu prowadzącego (zazwyczaj samorządu).
W Warszawie na całość poszły LO im. Kopernika oraz Zespół Szkół nr 48 w dzielnicy Bemowo (gimnazjum i dwa licea). - Dziennik elektroniczny sprawdza się - zapewnia wicedyrektorka tej drugiej szkoły Katarzyna Dobrogowska. - Przyzwyczailiśmy się.
Wcześniej nauczyciele z Bemowa przez dwa lata używali dziennika elektronicznego równocześnie z papierowym.
Masowe logowanie
W Warszawie e-dzienniki prowadzi ok. 60 miejskich szkół i zespołów szkół (na ogół równolegle z tradycyjnymi). - Mamy dziennik elektroniczny, ale z papierowego nie rezygnujemy, bo musimy jeszcze nad tym elektronicznym popracować - tłumaczy Piotr Cacko, wicedyrektor liceum im. Ruy Barbosy.
E-dziennik testują tam od pięciu lat. - Gdy uczniowie pierwszych klas dowiadują się o elektronicznym dzienniku, są w szoku, ale potem logują się masowo - opowiada Piotr Cacko.
Wielkie logowanie zaczęło się w tym roku szkolnym w Sopocie. Samorząd zafundował elektroniczne dzienniki wszystkim swoim 11 szkołom.
- Po miesiącu testowania w październiku e-dzienniki zostały uruchomione - informuje Piotr Płocki, naczelnik sopockiego wydziału oświaty. - Na spotkaniach z rodzicami nauczyciele przekazują im login i hasło, jak dotąd mam same pozytywne sygnały.
W większości sopockich szkół podobnie jak w Warszawie nauczyciele prowadzą także dzienniki tradycyjne. Na rezygnację z papierowych odważył się tylko Zespół Szkół Handlowych. W Poznaniu zrobił tak Zespół Szkół Komunikacyjnych, a w Gdańsku jedno liceum i jedno gimnazjum. Na wersję wyłącznie elektroniczną nie zdecydowała się żadna szkoła we Wrocławiu, choć tu e-dzienniki prowadzi już ok. 50 (jedna piąta wszystkich). Do wirtualnych ocen trudno przekonuje się Kraków. E-dziennik ma tu jedna szkoła na ponad 240 prowadzonych przez samorząd.
Uwaga tylko dla rodzica
Dostęp do e-dziennika umożliwia login i hasło. Co innego widzi nauczyciel (ma dostęp do wyników całej klasy), a co innego rodzice (podglądają tylko swoje dziecko). Uczniowie mają jeszcze inną ścieżkę dostępu.
Do obejrzenia zarówno dla dzieci, jak i rodziców są oceny i frekwencja. Rodzice mogą zajrzeć też do komunikatów od nauczycieli. Różnica między uwagą w dzienniczku a uwagą w e-dzienniku jest zasadnicza. Tę w sieci nauczyciel może skierować wprost do rodziców, bez pośrednictwa ucznia.
Zdaniem nauczycieli taka kontrola rodziców mobilizuje uczniów do pracy. Bożena Jaszczuk, mama tegorocznej maturzystki z liceum w Warszawie, korzysta z elektronicznego dziennika od pierwszych dni nauki córki w ogólniaku. - Na bieżąco poznaję oceny, ale wiem też, czego dotyczą - opowiada. - I znam ich wagę, bo jest opisana w internecie. Co innego piątka ze sprawdzianu, a co innego za prowadzenie zeszytu. Ważny jest też dialog z nauczycielem. Mogę od razu wysłać elektroniczną prośbę o wyjaśnienie, jeśli czegoś nie rozumiem np. w sposobie oceniania.
Elektroniczny dziennik nie zwalnia nauczycieli z pisania na papierze. Tylko część z nich, która ma dostęp do komputera i sieci, może wpisywać informacje wprost do e-dziennika. Reszta ma specjalne karty z rubrykami na oceny i obecność (nazywają je totolotkiem). Po lekcjach karty są skanowane do sieci.
W Sopocie za dostęp do e-dziennika płaci samorząd. Ale nie zawsze tak jest. W warszawskim Zespole Szkół nr 48 płacą rodzice - 20 zł rocznie.
- Kwestii takich opłat nasze rozporządzenie nie reguluje - informuje rzecznik MEN Grzegorz Żurawski. - Jeśli rodzice mają dopłacać, nie obejdzie się bez ich zgody. Dyrektor prosi wtedy o zdanie Radę Rodziców. Kwestię opłat musi też wyjaśnić, gdy występuje do samorządu o zgodę na rezygnację z dziennika tradycyjnego.
- Pieniądze to u nas nie problem - zapewnia Bożena Jaszczuk. - Jedyną barierą, o której mówili rodzice na zebraniach, jest to, że niektórzy nie mają dostępu do internetu.
Nie znaczy to jednak, że nie mają szansy poznać ocen swoich dzieci. W szkołach nadal są wywiadówki w "realu".
Źródło: Gazeta Wyborcza
|