Wyrzucili zuchy ze szkoły
W tym roku szkolnym w Szkole Podstawowej nr 238 przy ul. Redutowej na Woli udało się zorganizować tylko dwie zbiórki. Tę drugą już nie w sali, ale na korytarzu, bo na salę pani dyrektor zgody nie dała. Potem był już zakaz.
Dlaczego zuchy nie mogą się spotykać w swojej szkole?
- Od pani dyrektor usłyszałam, że zużywają prąd i wodę, a to kosztuje - opowiada matka jednego z nich, która ze strachu przed dyrektorką nie chce ujawniać nazwiska. - A przecież zuchy i harcerze byli w szkołach od zawsze. Moje dziecko chodzi na zbiórki kolejny rok. Było z druhną na zimowisku, wróciło całe, zdrowe i szczęśliwe.
Gromadę Zuchów "Płomyki" prowadzi tu od sześciu lat druhna Sylwia. Ma 22 lata, jest na IV roku psychopedagogiki kreatywności oraz na II roku psychologii Akademii Pedagogiki Specjalnej. W podstawówce na Redutowej zajmuje się w tym roku blisko 20 uczniami w wieku sześciu-dziewięciu lat. Potem te zuchy, które chcą, zostają harcerzami. We wrześniu Sylwia jak co roku zgłosiła się do dyrektorki szkoły.
Dostała zgodę na nabór nowych dzieci. Rozdała ulotki i rozwiesiła plakaty. Kłopoty zaczęły się, gdy chciała jak zwykle podpisać porozumienie dotyczące działalności gromady zuchowej na terenie podstawówki. - Pani dyrektor powiedziała, że nie wie, jak to będzie, bo prąd i woda kosztują. Potem usłyszałam, że minimalna stawka, jaką trzeba zapłacić, to 35 zł za godzinę - opowiada Sylwia.
Sala jest potrzebna na mniej więcej dwie godziny co tydzień.
Druhna przychodzi przed zbiórką, żeby włożyć mundur i przygotować się na spotkanie z dziećmi. Za cały rok szkolny musiałaby zapłacić ok. 3 tys. zł. - Skąd wziąć takie pieniądze? Przecież zuchy nie płacą nic poza składką na ZHP. Zgłosiłam sprawę do hufca.
Paulina Gajownik, komendantka Hufca ZHP na Woli, zna sprawę dobrze. - Niestety, pani dyrektor nie chciała się ze mną spotkać. Rozmawiałyśmy telefonicznie. Usłyszałam o opłatach za salę i o braku miejsca w szkole. Odczytuję te argumenty jako chęć pozbycia się zuchów. Spotykałam się w tym roku z dyrektorami szkół, pytałam, jak wesprzeć działalność harcerzy i zuchów. Nigdzie nie zetknęłam się z taką sytuacją jak na Redutowej.
Dlaczego szkoła pozbywa się zuchów?
Dyrektorka Małgorzata Jarosik, dawna nauczycielka druhny Sylwii, wskazuje na braki w formalnościach. - Nie wiem, kto prowadzi te zajęcia, czy ma kwalifikacje. Nie wiem, kto chodzi na zbiórki - wylicza.
Zuchy podczas zbiórek zbierają sprawności.
- Jedna zajmuje nam pięć-sześć zbiórek - wyjaśnia druhna Sylwia. - Jak była sprawność strażaka, to mówiliśmy o tym, czym zajmują się strażacy, jaki jest numer do straży pożarnej, byliśmy w remizie. Potem sprawność etnografa. Uczymy się o regionach, mamy wyjście do muzeum.
Od rodziców wiadomo, że dyrektorka - prócz zużycia wody i prądu - wytyka zuchom palenie na zbiórkach świeczek i to, że biegają.
Czy "Płomyki" nie podpalą szkoły?
- Przez sześć lat nie wywołaliśmy pożaru, więc czemu teraz mielibyśmy to zrobić? - dziwi się Sylwia. - A zabawy ruchowe muszą być. Uważam, że moja praca wychowawcza wspiera działania szkoły.
Za kwalifikacje druhny drużynowej ręczy komendantka:
- Wszyscy drużynowi, którzy zajmują się dziećmi, muszą być przeszkoleni. Sylwia ma oprócz tego państwowe uprawnienia wychowawcy kolonijnego. Składa nam i dyrekcji szkoły roczny plan pracy.
Co dalej z zuchami z Redutowej?
- Już podjęliśmy mediację w tej sprawie - zapewnia Marta Jerin, rzeczniczka Urzędu Dzielnicy Wola. - Chcemy, żeby zuchy miały miejsce w tej szkole na warunkach, które będą dobre dla wszystkich.
Na razie gościny Płomykom udziela dyrekcja zespołu szkół przy ul. Elekcyjnej.
Źródło: Gazeta Wyborcza Stołeczna
|