Alarmy bombowe w szkołach
Około tysiąca maili z fałszywymi informacjami o podłożeniu bomb w szkołach, w których trwają matury, trafiło od rana do placówek w całym kraju. Wczoraj, w pierwszym dniu matur, liczba ta była trzykrotnie niższa, zdecydowano o ewakuacji około 6 tysięcy osób. Jak nieoficjalnie ustalił dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, za tym bezprecedensowym atakiem może stać grupa mogąca mieć międzynarodowe powiązania. O jej planach zakłócenia matur policja wiedziała już 2 maja.
Z ustaleń reportera RMF FM wynika, że informacje o planach zakłócenia matur uzyskano w ramach tzw. działań operacyjnych, a także wertowania Darknetu - między innymi sieci TOR - czyli ukrytego internetu pozwalającego użytkownikom na skuteczniejszą ochronę tożsamości niż w tradycyjnej sieci.
Wiadomo, że grupa miała cztery szablony korespondencji elektronicznej, które z serwerów z praktycznie całego świata trafiały do dyrektorów szkół w Polsce. Nie jest wykluczone, że dzisiaj maile te są już wysyłane automatycznie.
Jak usłyszał Krzysztof Zasada, trwa ustalanie tożsamości oszustów, którzy narazili tysiące maturzystów na potężny stres. W Komendzie Głównej Policji działa specjalny zespół wyjaśniający sprawę. Policjantów wspiera Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego/
Związki zawodowe od zawsze flirtowały z polityką
Decyzja oświatowej Solidarności o nieprzystąpieniu do trwającego strajku była zaskoczeniem chyba tylko dla samych nauczycieli. A w szczególności dla tych członków związku, którzy sądzili, że w godzinie próby poprowadzi on walkę o poprawę ich warunków pracy i płacy. Może tak jest np. we Francji, gdzie organizacje pracownicze – choć wcale nie liczniejsze niż w Polsce – są w stanie zmobilizować swoich członków do masowego protestu.
Niewykluczone, że taką też pełnią rolę w Niemczech, gdzie warunki pracy ustala się w porozumieniu ze związkowcami w układach zbiorowych. W Polsce jest inaczej. U nas w praktyce nie zawiera się porozumień zbiorowych, a zmobilizowanie pracowników do masowych protestów jest – delikatnie mówiąc – trudne. Związki, pozbawione prerogatyw, niezdolne do porywania tłumów, rozdrobnione i podzielone, pozostają skazane na współpracę z politykami. Tylko w ten sposób są w stanie wpłynąć na tworzone prawo, kierunki rozwoju poszczególnych branż, zarządy państwowych firm czy poprawę warunków zatrudnienia ogółu pracowników. A przy okazji mogą uszczknąć coś dla siebie – przypilnować związkowych przywilejów, wprowadzić działaczy do Sejmu, wywierać presję na instytucje publiczne.
Nie powinno więc dziwić, że ta kooperacja związkowców i polityków ma długą tradycję. Obecnie sprzyja jej jeszcze głęboki podział społeczny na dwa obozy: zwolenników kursu konserwatywno-socjalistycznego (rząd) i liberalnego (opozycja). Skoro każda ze stron ma już „swoje” media, dziennikarzy, ekspertów, organizacje społeczne, a nawet księży, to czemu miałyby nie mieć też „swoich” związków zawodowych”? – Doraźnie taka współpraca przynosi korzyści, często obu stronom. Ale w dłuższej perspektywie jest niedobra. Związek zawodowy musi być niezależny – uważa prof. Jerzy Wratny, wybitny ekspert prawa pracy i znawca tematyki związkowej.
Nauczyciele przyjdą do szkoły z bronią
Na Florydzie w USA uchwalono ustawę, która zezwala nauczycielom na noszenie broni palnej w klasach szkolnych. To rozszerzenie programu wprowadzonego po strzelaninie w szkole średniej w Parkland. Ma to zapobiec podobnym tragediom.
Izba Reprezentantów Florydy przegłosowała ustawę stosunkiem głosów 65 do 47. Teraz nauczyciele, którzy będą chcieli mieć przy sobie broń w szkole, będą musieli przejść 144-godzinny kurs szkoleniowy.
14 lutego 2018 roku były uczeń uzbrojony w karabin półautomatyczny otworzył ogień w szkole średniej w Parkland na Florydzie, zabijając 17 osób i raniąc 17 innych.
Timeo Danaos et dona ferentes
W czasie strajku okazało się nagle, jak wielu mamy przyjaciół pochylających się nad naszą ciężką pracą i nędznymi zarobkami. Trąbiły o tym media, wielu samorządowców, a szczególnie politycy opozycji. W uwierzeniu w szczerość intencji przeszkadza mi dobra (mimo wieku) pamięć. Zainteresowanych zachęcam do przejrzenia newsów na tej stronie, np. z roku 2010.
Zapowiedź (choćby przewodniczącego Schetyny), że po wyborach każdy nauczyciel dostanie 1000 złotych podwyżki, to taka sama kiełbacha, jak jednorazowe wypłaty dla emerytów.
A może tak, jakieś konkretne zobowiązania? Np. powiązanie pensji nauczycieli ze średnią płacą w kraju? Gwarancje pensum na niezmienionym poziomie? Przejęcie obowiązku wypłat wynagrodzeń nauczycielskich bezpośrednio przez budżet państwa?
No i zaczęło się. Pacyfikacja rodziców przebiegnie równie sprawnie jak nauczycieli?
No i zaczęło się. Pacyfikacja rodziców przebiegnie równie sprawnie jak nauczycieli?
Janusz Kubicki, prezydent Zielonej Góry, obciął o 2 tys. liczbę miejsc w szkołach średnich. I zapowiedział, że pierwszeństwo będą mieli absolwenci miejskich szkół, czyli de facto młodzi mieszkańcy Zielonej Góry. Uczniowie ze Świdnicy oburzają się na dyskryminację i piszą do rzecznika praw dziecka. - Nasze marzenia zostały zdeptane - żalą się.
W mieście jest problem, bo Janusz Kubicki obciął zapowiadane na ten rok 4,7 tys. miejsc w szkołach niemal o połowę - do 2,8 tys. I tak na przykład w IV LO, popularnym "lotniku", z planowanych 15 klas ma zostać 7, w III LO z deklarowanych 14 ma być 8. Największa redukcja ma dotknąć VII LO (z 19 do 6). Na spotkaniu z dyrektorami tłumaczył, że przede wszystkim chce zabezpieczyć miejsca dla uczniów z Zielonej Góry. Decyzję argumentował też oszczędnościami.
Może dojść do takiej sytuacji, że uczeń z Sulechowa ze 180 punktami nie dostanie się do wymarzonego ogólniaka, bo jego miejsce zajmie rówieśnik ze 120 punktami. bo mieszka w Zielonej Górze.
Powered by PHP-Fusion copyright (c) 2002 - 2017 by Nick Jones. Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3 56,299,063 unikalne wizyty